Białoruska milicja zwolniła szefową Związku Polaków na Białorusi Andżelikę Orechwo i jej zastępcę Andrzeja Poczobuta. Działacze zostali zatrzymani w Słonimiu, w drodze z Warszawy do Mińska, pod pretekstem sprawdzenia, czy nie mają broni.

Zdaniem Orechwo białoruskim władzom chodziło o uniemożliwienie przedstawicielom ZPB spotkania z unijnym komisarzem do spraw rozszerzenia i polityki sąsiedzkiej Sztefanem Fuele, który przebywa w Mińsku. Po około godzinie zwolnili nas z komisariatu i zrezygnowali z rewizji - powiedziała. Orechwo podkreśliła, że do spotkania z przedstawicielem UE dojdzie. Miałam telefon i powiedziano mi, że komisarz spotka się nawet, jak będziemy później - dodała.

Działacze ZPB zostali zatrzymani, kiedy wracali ze spotkania z marszałkiem Senatu RP Bogdanem Borusewiczem. Milicja zatrzymała nas, mówiąc najpierw, że dzisiaj jakiś samochód podobny do naszego został skradziony i że trzeba to sprawdzić - tłumaczyła Orechwo. Później powiedzieli, że jest przeprowadzana operacja "Arsenał", więc mamy otworzyć bagażnik, żeby pokazać, czy nie mamy tam broni - dodała.

Orechwo i Poczobut nie zgodzili się na przeprowadzenie rewizji w miejscu zatrzymania. Samochód miał być przeszukany pod komisariatem. Po konsultacji z prokuraturą milicjanci zrezygnowali jednak z przeszukania. Jak wyjaśniono zatrzymanym działaczom, prokuratura uznała, że sprawa jest zbyt błaha.