Na swoich stronach w internecie tygodnik "Wprost" opublikował pierwszą godzinę (bez żadnego cięcia w materiale - red.) rozmowy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką.


Panowie rozmawiają o warunkach wsparcia ze strony baku centralnego dla rządu Donalda Tuska, tak, żeby władza nie dostała się w ręce PiS. Chodzi o kwestie finansowania przez NBP deficytu budżetowego. Belka stawia swoje warunki. Chce zmiany ustawy o NBP i dymisji ministra Jacka Rostowskiego.

Trzecim uczestnikiem spotkania jest Sławomir Cytrycki, najbliższy współpracownik Belki. Rozmowa odbywa się w saloniku dla VIP-ów restauracji Sowa i Przyjaciele na warszawskim Mokotowie.

Fragmenty z tej rozmowy opublikowane zostały w sobotę. Wczoraj na Facebooku Sylwester Latkowski redaktor naczelny "Wprost" zapowiadał, że dziś tygodnik opublikuje pierwszą godzinę nagrania. "Nie wszystko, nawet z tych znanych rozmów, ujrzało światło dzienne" - napisał potem na Twitterze. Nagranie pojawiło się na stronie "Wprost" po godzinie siódmej w środę. Pod względem technicznym jest słabej jakości.

Zapis zaczynają dźwięki, charakterystyczne dla instalowania mikrofonu. Może to świadczyć o tym, że podsłuch został założony tuż przed spotkaniem, a nie był założony na stałe. Nagrywający doskonale wiedział, kogo będzie nagrywał, bo po minucie pojawiają się: Belka, Sienkiewicz i Cytrycki.

Szef MSW proponuje na zakąskę "zestaw dla początkujących". Panowie rozmawiają o koniakach, zamawiają sześć wódek i rozpoczynają rozmowę. Po 20 minutach Marek Belka proponuje przejście na "ty" i następuje znany już fragment. Bartłomiej Sienkiewicz pyta szefa NBP czemu nie dodrukowujemy pieniędzy a pada następne pytanie: jak wybrnąć z przewidywanego kryzysu tuż przed wyborami. Czy ustawa o NBP by to ułatwiała? - pyta. Ułatwiałaby, ułatwiała tylko muszę mieć narzędzia - odpowiada Belka.

Dwie osoby nagrywały rozmowy?

W akcji podsłuchiwania rozmowy mogły brać udział co najmniej dwie osoby. W ciągu pierwszych sekund nagrania, tuż przed wejściem rozmówców do VIP-roomu, instalowany jest tam mikrofon. Przez towarzyszące temu charakterystyczne odgłosy, przebija się wyraźnie po przefiltrowaniu ściszony głos, ostrzegający "zaraz się pojawią", a kilka sekund później na nagraniu słychać głosy Belki, Sienkiewicza i Cytryckiego.

Osoba instalująca mikrofon tuż przed nagraniem, została ostrzeżona szeptem o zbliżaniu się gości. Gdyby podsłuch był dziełem jednej osoby, raczej nie ostrzegałaby ona siebie samej. Zapytany o nasze ustalenia rzecznik ABW stwierdził jedynie, że na obecnym etapie sprawy nie może udzielać szczegółowych informacji o ustaleniach śledztwa.

Co od soboty zrobiła ABW?

Dziś z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do prokuratury ma trafić dokumentacja działań podejmowanych od soboty w sprawie wykrycia, kto stoi za nielegalnymi podsłuchami.
Prokuratura okręgowa Warszawa-Praga wszczęła śledztwo w tej sprawie.

ABW ma przesłać do prokuratury protokoły przeszukań przeprowadzonych przez agentów w kilku stołecznych mieszkaniach i lokalach. Najprawdopodobniej są tam też protokoły przesłuchań osób, związanych z przeszukanymi miejscami. Agencja poinformowała jedynie, że te materiały ocenić muszą prokuratorzy i teraz to już oni będą podejmować dalsze decyzje np. dotyczące zatrzymań. Śledczy wszczęli postępowanie po dwóch zawiadomieniach od osób, których rozmowy zarejestrował podsłuch. Złożyli je minister Bartłomiej Sienkiewicz i były szef jednostki GROM Dariusz Zawadka.

Afera podsłuchowa była tematem numer jeden wczorajszego spotkania Donalda Tuska z wicepremierem Januszem Piechocińskim. Powtórzyłem premierowi moją wstępną ocenę. Uważam, że sytuacja jest wyjątkowo poważna - powiedział po rozmowie polityk PSL. Jak dodał, chce, by w przyszłym tygodniu doszło do specjalnego spotkania sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Piechociński stwierdził, że posiedzeniu komisji powinny towarzyszyć spotkania kierownictw wszystkich sześciu klubów parlamentarnych w celu "przedyskutowania sytuacji" po ujawnieniu nagrań z rozmowami polityków.

Lider ludowców zaznaczył, że należy "studzić emocje, uruchamiać pozytywne procedury" i ograniczać "nieskoordynowane propozycje" ogłaszane na konferencjach prasowych. Pytany, czy popiera decyzję premiera Tuska o pozostawieniu na stanowisku szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza powiedział, że "o swoich odczuciach poinformuje po spotkaniu z kierownictwem PSL-u".

Dopiero w poniedziałek Donald Tusk skomentował ujawnione w ostatnią sobotę taśmy. Rozmowy m.in. Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką dotyczyły m.in. hipotetycznego wsparcia przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami; w tej części rozmowy Belka mówił m.in. o warunku pojawienia się nowego ministra finansów, w miejsce Jacka Rostowskiego oraz że bardzo ważną sprawą jest nowelizacja ustawy o banku centralnym.

Według szefa rządu, analiza rozmowy Sienkiewicza i Belki nie wskazuje na przekroczenie prawa i - w ocenie premiera - abstrahując od "paskudnego sposobu" wyrażania przez nich opinii, rozmawiali oni raczej "o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić". Dlatego - oświadczył Tusk - nie ma powodów, by zdymisjonować obecnego szefa MSW.

Wprost

(ug)