Do 12 grudnia Sąd Apelacyjny w Warszawie odroczył ogłoszenie wyroku w głośnej sprawie podsłuchów w stołecznych restauracjach. Sąd I instancji na 2,5 roku więzienia skazał biznesmena Marka F. uznanego za jedynego pomysłodawcę podsłuchów i dysponenta taśm.

Do 12 grudnia Sąd Apelacyjny w Warszawie odroczył ogłoszenie wyroku w głośnej sprawie podsłuchów w stołecznych restauracjach. Sąd I instancji na 2,5 roku więzienia skazał biznesmena Marka F. uznanego za jedynego pomysłodawcę podsłuchów i dysponenta taśm.
Marek F. (zdj. arch.) /Artur Reszko /PAP

Przewodnicząca składu sędziowskiego sędzia Dorota Tyrała po ponad dwugodzinnej rozprawie odroczyła ogłoszenie wyroku - ze względu na zawiłość sprawy. Była to druga rozprawa SA w tej sprawie. Na początku listopada SA wysłuchał dwóch wystąpień obrońców. W piątek przed sądem mowy wygłosili pozostali obrońcy, prokuratorzy oraz pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych.

Sprawa dotyczy nagrywania w latach 2013-2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.

Sąd Okręgowy w Warszawie w grudniu 2016 r. skazał Marka F. na 2,5 roku więzienia i grzywnę. Szwagier F. - Krzysztof Rybka - i kelner Konrad Lassota dostali kary po 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. SO odstąpił od ukarania innego kelnera Łukasza N., któremu nakazał zapłatę 50 tys. zł świadczenia pieniężnego. SO orzekł też przepadek korzyści z przestępstwa, uzyskanych przez N. (92,5 tys. zł) oraz Lassotę (27,5 tys. zł).

Obrońcy skazanych wnieśli o ich uniewinnienie albo o zwrot sprawy do Sądu Okręgowego.

Jedynym bezpośrednim dowodem świadczącym przeciw mojemu klientowi są wyjaśnienia współoskarżonego Łukasza N. Ale złożył on swe wyjaśnienia wyłącznie w postępowaniu przygotowawczym; ani obrońcy innych oskarżonych, ani sąd nie mogli poddać tych wyjaśnień weryfikacji - mówił broniący F. mec. Marek Małecki, przypominając że N. odmówił w procesie I instancji wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Obrońca dodał, że w śledztwie "wyjaśnienia N. ewoluowały i w odniesieniu do Marka F. należy je uznać za całkowicie niewiarygodne".

Innym z zarzutów apelacji obrony jest to, że wciąż pojawiają się nowe nagrania, z którymi - według obrony - F. nie miał nic wspólnego: ani wtedy, ani dziś. Według obrony SO pominął wiele istotnych dowodów. Obrona kwestionuje też uznanie przez SO, że ich klient kierował się motywacją finansową i, że nie informował CBA i ABW o nielegalnym nagrywaniu. Apelacje złożyli też pozostali skazani, oprócz Łukasza N.

Prokuratura generalnie chce utrzymania wyroku SO, z drobną korektą formalną. Zarzuty apelacji obrony są w istocie polemiką z prawidłową oceną dowodów dokonaną przez SO - mówiła prokurator.

Pełnomocnik nielegalnie nagranych Sikorskiego i Jacka Rostowskiego mec. Roman Giertych wnosił o skazanie trzech głównych podsądnych na kary od 5 do 1,5 roku bez zawieszenia; do uznania sądu zostawił decyzję ws. Rybki. Obrona każe nam uwierzyć, że nagrania dokonały się same, a oskarżeni zasiedli przed sądem przypadkiem - mówił.

Mec. Giertych dodał, że "w tej sprawie było i jest drugie dno". Motywacja polityczna, która w tej sprawie od początku się narzucała, to jest nie tylko przeświadczenie medialne - zaznaczył. Ocenił, że "przez złą pracę prokuratury" proces w I instancji nie dał odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące tej sprawy.

(mn)