Piłkarska reprezentacja "Canarinhos" jest dla wielu wyjątkowa. Wymieniać można długo. Pele, Ronaldo, Socrates, Maracana, pięć tytułów mistrzów świata i tak dalej… Brazylia przewodzi też jednej mniej zaszczytnej klasyfikacji. To jedyny gospodarz Mundialu, który dotarł do finału i w nim przegrał. Reszta, kiedy już mogła walczyć o złoto, wygrywała.

Gospodarze mistrzostw świata grali w wielkim finale 7 razy. Sześć takich potyczek zakończyło się ich zwycięstwami. Przegrała jedynie wielka Brazylia. W 1950 roku w wielkim finale na legendarnej już Maracanie Brazylijczycy przegrali z Urugwajem 1:2. Choć od tamtego meczu minęło ponad 60 lat to do dziś ta porażka jest obecna w kibicowskim życiu. I dlatego też obecna reprezentacja tak bardzo marzy o złocie. To byłoby zamknięcie pewnego rozdziału w brazylijskiej piłce.

A jak wyglądały te pozostałe finałowe spotkania z udziałem gospodarzy Mundiali? Jak napomknąłem na początku wszystkie były wygrane.

Zaczęło się już na samym początku. W 1930 roku do finału dotarł Urugwaj. W finale pokonał 4:2 Argentynę. Wtedy Urusi byli hegemonami. Wygrywali Igrzyska Olimpijskie, czy Copa America. Poza tym do Ameryki Południowej nie wybrały się wszystkie najlepsze reprezentacje, a te co pojechały musiały przebyć długą i męczącą podróż za ocean.

Już cztery lata później w finale zagrali u siebie Włosi, a że reżim Mussoliniego chciał z futbolu zrobić ważny element propagandowy to Italia mistrzostwa wygrała w finale pokonując Czechosłowację po dogrywce 2:1. Do dziś mówi się, że we Włoszech robiono wszystko by to reprezentanci gospodarzy zdobyli puchar.

Kolejny tytuł na własnych "śmieciach" zdobyła dopiero Anglia w 1966 roku pokonując też po dogrywce Niemców 4:2. Wtedy padła pamiętna bramka Geoffa Hursta. Sędzia liniowy Tofik Bachramow był pewny, że piłka po odbiciu się od poprzeczki minęła linię bramkową, ale do dziś trwają w tej sprawie zażarte spory. Tak czy inaczej z tytułu cieszyli się Wyspiarze.

Osiem lat później wygrali u siebie Niemcy. W finale pokonali Holandię 2:1.Tamten Mundial nad Wisłą pamiętamy doskonale, a już półfinał z Niemcami "mecz na wodzie" przeszedł do polskiej nie tylko sportowej historii.
W 1978 roku bezkonkurencyjna okazała się u siebie Argentyna, która podobnie jak Niemcy cztery lata wcześniej ograła w finale Holandię 3:1, dwie bramki strzelając w dogrywce. Po drodze "Albicelestes" pokonali też Polaków. 2:0 po dwóch golach Kempesa, który w finale też trafił dwa razy.

Wreszcie w 1998 roku potrafili wygrać u siebie Francuzi. W finale nie dali szans Brazylijczykom zwyciężając 3:0. To był początek odrodzenia "Trójkolorowych" pod wodzą Zinedine'a Zidane'a. Potem sukces z Paryża zaowocował też mistrzostwem Europy (2000) i wicemistrzostwem świata w 2006 roku.