Po mundialu "wielu bramkarzy znajdzie zatrudnienie w dobrych klubach" - uważa trener Czesław Michniewicz. Jego zdaniem, mecze 1/8 finału mistrzostw świata były trudne dla faworytów, bo piłkarze czołowych drużyn świata są po prostu zmęczeni. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim Michniewicz przyznał, że na razie mocno rozczarowuje go Brazylia.

Patryk Serwański: Na mundialu w Brazylii padło już więcej bramek, niż cztery lata temu w RPA, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to są mistrzostwa bramkarzy. Rais M’Bohli, Keylor Navas, Guillermo Ochoa, Manuel Neuer, Tim Howard, Vincent Enyeama - wszyscy bez względu na wyniku swoich drużyn w 1/8 finału grali wspaniale.

Czesław Michniewicz: Tak, ale kiedy popatrzy się z większej perspektywy to zawsze drużyny, które osiągały coś na mundialu miały świetnych bramkarzy. Choćby rok 1982 - 40-letni Dino Zoff, Józef Młynarczyk, Harald Schumacher stanowili o sile swoich drużyn. Dziś jest podobnie, ale nie wiem czy to dobrze czy źle. Choć atakuje się coraz mniejszą liczbą piłkarzy to obrońcy popełniają błędy, defensywa nie jest szczelna, ale gdyby nie bramki nie mielibyśmy o czym rozmawiać.

W 1/8 finału faworyci strasznie się męczyli. Niemcy z Algierą, Brazylia z Chile, Argentyna ze Szwajcarią. To wynik zmęczenia wielkich gwiazd czy też sprawdza się piłkarski frazes mówiący o tym, że poziom gry się wyrównuje?

U najlepszych widać zmęczenie fizyczne, ale i psychomotoryczne. Oni się pod napięciem przez cały rok. Grają co kilka dni, a przecież przerwa pomiędzy sezonem klubowym a mundialem jest bardzo krótka. Może FIFA powinna tu zainterweniować, by czołowe ligi świata startowały wcześniej, by wydłużyć ten wypoczynek. Wtedy mundial na pewno byłby jeszcze lepszy. Dziś piłkarze z wielu krajów grają w silnych ligach. To powoduje, że poziom taktyczny się wyrównuje. U Algierczyków czy Nigeryjczyków było widać przez długi czas konsekwencję i dyscyplinę taktyczną. Kiedyś to była przepaść. Teraz różnic nie widać przez długi okres gry.

Biorąc pod uwagę co pokazały na mundialu mniej znane reprezentacje - Algieria, Kostaryka, Ekwador, Honduras, myśli pan, że naszą drużynę stać na taką grę, choćby na taką waleczność jak Algierii w meczu z Niemcami?

Trudno powiedzieć, na razie nie ma nas na mistrzostwach. Dwa lata temu Euro zdecydowanie nie wyszło. Można mieć sporo zastrzeżeń do wyników, choćby meczu o wszystko z Czechami. Ambicji na pewno nie brakowało, ale trzeba było się wbić na wyższy poziom. W przypadku Algierii na przykład trzeba pamiętać gdzie oni się szkolili. Większość wyszła ze szkółki francuskiej federacji. To też dużo mówi. Świetne przygotowanie taktyczne, motoryczne, techniczne. Są umiejętności i pomysł na grę. Dziś piłka sprowadza się do czasu i przestrzeni. Coraz mniej czasu na podjęcie decyzji i coraz mniej miejsca na grę. Bez umiejętności technicznych na światowym poziomie nie można poradzić sobie na takim turnieju. Jeśli nie umiesz uwolnić się od krycia, wyjść zwodem z przyjęciem w kierunku bramki nie będzie mógł kreować gry.

Taktycznie coś już pana zaskoczyło na mundialu?

Nie do końca, choć widać pewne trendy. Sporo drużyn przechodzi na trójkę środkowych obrońców. To wynika z prostej rzeczy. Każdy trener szuka pomysłów na wyprowadzenie podania bezpośredniego. Trzech środkowych obrońców, przed nimi dwóch defensywnych pomocników skutecznie to utrudnia. Pozwala się drużynom na grę skrzydłami i dośrodkowania, ale w tym czasie w polu karnym broni już pięciu, siedmiu zawodników. To ustawienie 5-3-2 będzie ewoluowało, to przyszłość piłki.

Tak gra na przykład Kostaryka z Gamboą i Diazem jako skrajnymi obrońcami. Ta drużyna już zrobiła więcej niż wymagano. Grecy mocno ich wymęczyli. Z drugiej strony Holendrzy, tacy wytrawni pokerzyści. Nawet z Meksykiem, kiedy nie szło udało się wygrać. Kostaryka da radę z nimi powalczyć, czy już fizycznie nie dadzą rady?

Kostaryka ma za sobą bardzo trudny mecz. Dogrywka, stres w postaci karnych, to zostaje w głowie, ale myślę, że pod względem fizyczności nie będzie problemu. Holendrzy za to mają przewagę w postaci meczu z Meksykiem. Przegrywali, ale zdołali odrobić straty. To daje mnóstwo sił, buduje drużynę. Holandia jest faworytem, ale spodziewam się wyrównanego meczu. Holendrzy zachwycili w meczu z Hiszpanią, ale potem było już gorzej. Teraz zaryzykuje, że ich forma nawet spada.

Kolejny faworyt, Brazylia też zawodzi. W środku pomocy "Canarinhos" nie ma żadnego piłkarza kreującego grę, w meczu z Chile Pinilla trafił w poprzeczkę i o mały włos to Chile by wygrało. Z drugiej strony Kolumbia, która gra naprawdę dobrą piłkę.

Jeśli miałbym oceniać dotychczasowe mecze to Kolumbia grała ładniej, skuteczniej. Przyjemniej się na to patrzyło. Brazylia się męczy. Oni nie grają po brazylijsku. Poza Neymarem nie ma piłkarzy grający niekonwencjonalnie. Nie ma elementu zaskoczenia. Wszystko jest przewidywalne. To rozczarowujące. Hulk, Fred, to nie są piłkarze formatu Romario, Rivaldo, czy wcześniejszych gwiazd, które prowadzili Brazylię do mistrzostwa świata. Trudno mówić o "Canarinhos" jak o faworytach, ale to turniej. Jeden mecz może dużo zmienić, a na pewno wygranie trudnego meczu z Chile da im przewagę psychiczną. Kolumbia będzie jednak z pewnością jeszcze trudniejszym rywalem.

Jakieś nowe gwiazdy już się narodziły na tym mundialu?

Wielu bramkarzy znajdzie zatrudnienie w dobrych klubach. Jeśli chodzi o zawodników z pola to sporo pokazał Joel Campbell, ale potem trochę przygasł. Brakowało skuteczności, dynamiki. Dziś jednak nikt nie jest anonimowy. Trenerzy, kibice mogą śledzić wydarzenia piłkarskie na całym świecie. Nawet Cambell jest przecież piłkarzem Arsenalu wypożyczonym do Grecji. Już wcześniej ktoś go wypatrzył. Na mistrzostwach trudno znaleźć kogoś anonimowego, kto może nagle wyrosnąć na gwiazdę. Ja przynajmniej się tego nie spodziewam. Bardziej spodziewam się potwierdzenia tego co mamy w klubowej piłce, czyli dominacji Messiego i Neymara pod warunkiem, że doprowadzą swoje reprezentacje do finału.