W środę w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata na temat polskiej ustawy powołującej komisję ds. badania rosyjskich wpływów - dowiedziała się dziennikarka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon. Inicjatorem tej debaty jest największa frakcja w PE - Europejska Partia Ludowa, do której należą PO i PSL.

Formalna decyzja w tej sprawie zapadnie jutro po godz. 15, na początku obrad europarlamentu. To PE w głosowaniu na sesji plenarnej zdecyduje, czy wpisać tę debatę do porządku obrad - powiedział RMF FM rzecznik PE Jaume Duch. Wynik głosowania w tej sprawie jest jednak przesądzony.

W kwestii debaty błyskawicznie porozumiały się dzisiaj cztery największe frakcje PE - Europejska Partia Ludowa, S&D, liberałowie i Zieloni. Porozumienie potwierdził w rozmowie z dziennikarką RMF FM szef frakcji PO-PSL w EPL Andrzej Halicki. Pomimo sprzeciwu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do których należy PiS, debata się odbędzie - zapewnił Halicki.

Podczas debaty obecny będzie komisarz ds. praworządności Didier Reynders, który już dzisiaj wyraził zaniepokojenie tą ustawą i zapowiedział, że KE podejmie "odpowiednie środki". Jak przekazał Andrzej Halicki, eurodeputowani będą "apelować do KE i Rady UE o podjęcie działań w odpowiedzi na atak na demokrację w Polsce".

Debatę krytykuje europosłanka Izabela Kloc z Prawa i Sprawiedliwości. Debata w PE to typowe wzburzenie prewencyjne niektórych polityków opozycji i ich brukselskich sojuszników. Czy tak reaguje ktoś, kto nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie kontaktów z Rosją? Być może Niemcy lub Francuzi przestraszyli się podobnych rozliczeń na własnym podwórku. Natomiast europosłowie opozycji, dążąc do kolejnego politycznego linczowania Polski sami wystawiają sobie certyfikat zerowej lojalności wobec polskiej racji stanu - powiedziała Kloc.

O komisji ds. badania wpływów rosyjskich

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda poinformował, że zdecydował o podpisaniu ustawy o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 i skierowaniu jej w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego.

Ustawa powołująca komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów to - zdaniem jej przeciwników - prawo szyte pod eliminację Donalda Tuska ze sceny politycznej przed wyborami lub przynajmniej upokorzenie go w oczach wyborców. Stąd nazwa "lex Tusk", którą opozycja określa te przepisy.

Komisja ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022 ma się składać z 9 członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm. Na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.

Komisja ma prowadzić postępowania mające na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP".

Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki. 

W zapisach proponowanej ustawy pozwalającej na powołanie komisji znajdują się m.in. przepisy, które pozwolą komisji na wydawanie decyzji, takich jak np. wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.

Opracowanie: