Premier Donald Tusk poinformował, że na szczycie Unii Europejskiej - po dwóch godzinach kłótni głównie z Wielką Brytanią - Polska uzyskała satysfakcjonujące zapisy o ewentualnym mechanizmie finansowym dla eurolandu. Będzie on "odseparowany" od negocjacji budżetu całej Unii - mówił szef polskiego rządu.

To, co nas najbardziej dotyczyło, to spór o tzw. budżet strefy euro. Tutaj, tak jak się spodziewaliśmy, głównie premier brytyjski twardo stawiał sprawę, ale zapisy, jakie uzyskaliśmy, są z punktu widzenia Polski lepsze, niż moglibyśmy się spodziewać - powiedział Tusk dziennikarzom, wychodząc w nocy ze szczytu.

Wyjaśnił, że w uzgodnionych przez przywódców wnioskach końcowych ze szczytu "nie ma mowy o odrębnym budżecie eurolandu ani nawet o powołaniu odrębnego mechanizmu dla strefy euro". Jest natomiast mowa, że będą trwały poszukiwania, za które odpowiedzialny jest przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, pewnych pomysłów związanych z takimi mechanizmami dedykowanymi tylko dla strefy euro, ale bez żadnej daty. Taką procedurę zakładał już projekt wniosków szczytu, mówiący, że to pomysł do zbadania "w średniej perspektywie", czyli nie natychmiast.

Tusk przyznał, że "najtwardszy bój" z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem dotyczył zapewnienia we wnioskach, że prace nad tym nowym instrumentem finansowym dla eurolandu "będą odseparowane i nie będą związane w żaden sposób z negocjacjami dotyczącymi wieloletniej ramy finansowej, czyli tego prawdziwego budżetu UE". Dwie godziny ostrej kłótni, ale możemy być spokojni w tej kwestii - podkreślił premier. "Całkowite odseparowanie" tych dwóch spraw podkreślił też na swojej konferencji prasowej prezydent Francji Francois Hollande.

Obawy miały kraje spoza strefy euro

Tzw. zdolności budżetowe eurolandu to jedna z propozycji "do zbadania", jaką zawiera raport przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya na temat pogłębiania unii walutowej i gospodarczej. Ta propozycja, zwana w jednym z początkowych dokumentów Van Rompuya "budżetem centralnym" eurolandu, wzbudziła spore obawy zwłaszcza w krajach spoza euro, w tym wśród polskich europosłów, o pogłębianie podziałów na Unię dwóch prędkości, a także o ewentualne ryzyko, że negatywnie odbije się to na tradycyjnym budżecie Unii.

Zgodnie z intencją Van Rompuya, co odzwierciedlał projekt wniosków na szczyt, te "zdolności budżetowe eurolandu" miałyby być utworzone w "średniej perspektywie", "w separacji" od budżetu UE 27 państw i jako nowy "mechanizm solidarności" dla dokonujących trudnych reform państw eurolandu, by łagodzić w tych krajach skutki kryzysu, np. na rynku zatrudnienia. Aby te środki otrzymywać - jak wynika z dokumentów - kraje musiałyby zobowiązać się do reform w osobnym kontrakcie z unijnymi instytucjami.

Niemcy, które są inicjatorami tego pomysłu jako alternatywy dla euroobligacji, same naciskały, by nie nazywać go "budżetem eurolandu". Kanclerz Angela Merkel mówiła w czwartek, że chodzi jej o "fundusz solidarności" przeznaczony na wsparcie konkretnych reform, służących poprawie konkurencyjności krajów strefy euro.

Tymczasem premier Wielkiej Brytanii, która domaga się cięć w unijnym budżecie na lata 2014-2020 nawet o 150 mld euro w stosunku do propozycji KE (988 mld euro na siedem lat), niemal od początku uznawał pomysł budżetu strefy euro za dobry. Cameron ogłosił, że składka Wielkiej Brytanii zostanie zamrożona, rabat brytyjski utrzymany, a jeśli inni płatnicy netto chcą zwiększać środki w imię unijnej solidarności, niech to zrobią sami w ramach budżetu eurolandu.