Wielka Brytania gotowa na kompromis w sprawie unijnego budżetu, ale za cenę głów eurokratów. Jak dowiedziała się nasza korespondentka w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginion, Londyn zaproponował dzisiaj obcięcie o 10 proc. pensji niższym rangą eurokartom, chcąc jednocześnie oszczędzić wyższe stanowiska.

Proponowane przez Brytyjczyków cięcia w unijnej administracji odbiją się głównie na Polakach, bo zajmują oni niższe stanowiska. Brytyjczycy zajmują przede wszystkim stanowiska menadżerskie, więc będą chronieni. Dotyczy to także Niemców czy Francuzów.

Dla Polski może to oznaczać utratę wpływów w Unii Europejskiej, bo pracujący w unijnych instytucjach Polacy dbają o polskie interesy, np. nieoficjalnie często informują rząd o przygotowywanych przez Brukselę niekorzystnych rozwiązaniach. To oni uczestniczą w tworzeniu unijnego prawa, które następnie wprowadzane jest w Polsce.

To także np. dzięki Polakom pracującym w Komisji Europejskiej Bruksela zaczęła się baczniej przyglądać dyskryminującym praktykom Gazpromu, by ostatecznie wszcząć postępowanie przeciwko rosyjskiemu monopoliście.

Premier Donald Tusk nie będzie jednak walczyć o eurokratów, bo jest to mało popularne w kraju. Pytany przez naszą dziennikarkę kilka dni temu powiedział wprost, że "cięcia na unijnej administracji, to nie są cięcia na polskim organizmie". Liczymy jednak, że premier zmieni zdanie. Zawsze deklarował zrozumienie dla roli "wspólnotowej" Komisji Europejskiej - mówił dziennikarce RMF FM jeden z polskich urzędników.

Niemcy, którzy bardzo dbają o swoje wpływy w Brukseli chcą zamrożenia budżetu. Przeciwni propozycji brytyjskiej są natomiast Belgowie i Luksemburczycy, którzy mają wielu urzędników w europejskich instytucjach z racji tego, że goszczą je na swoim terytorium.