Małopolskie szpitale mierzą się z kolejną falą zakażeń koronawirusem. Coraz więcej miejsc trzeba przygotowywać dla tzw. pacjentów postcovidowych, czyli takich którzy byli hospitalizowani z powodu zakażenia koronawirusem i uzyskali już negatywny wynik testu. Mimo że nie są zakażeni, nadal muszą być przebywać w szpitalu, bo ich stan, w wielu przypadkach, jest bardzo ciężki.

Pacjenci postcovidowi są wypisywani z oddziałów covidowych, ale zajmują pozostałe oddziały. Nie są oni wliczani jako pacjenci covidowi w statystykach, mimo że w szpitalu znaleźli się z powodu zakażenia koronaiwursem. Coraz więcej szpitalnych oddziałów tym samym musi ograniczać przyjęcia i miejsca dla pacjentów niecovidowych.

"Krytycznie brakuje łóżek dla ozdrowieńców"

Trudna sytuacja panuje m.in. w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.

Pacjenci wychodzą z covidu, stają się ozdrowieńcami, ale ich stan jest na tyle ciężki, że nie mogą zostać wypisywani do domu. Krytycznie brakuje już łóżek dla pacjentów, którzy są ozdrowieńcami - mówi Marcin Jędrychowski dyrektor placówki.

Bijemy rekordy jeżeli chodzi o przyjmowanie pacjentów na szpitalne oddziały ratunkowe. Problem polega na tym, że pacjenci muszą być hospitalizowani a tych miejsc już po prostu nie mamy. Na każdym oddziale funkcjonują dostawki. Staramy się wypisywać wcześniej pacjentów do domów, by zrobić miejsce dla kolejnych. Cały czas przecież mamy też standardowych pacjentów i wypadki komunikacyjne. To widać szczególnie jeżeli chodzi o rozpędzanie się piątej fali. Jestem przerażony tym, co może nas czekać w najbliższych tygodniach, że nie mieliśmy żadnych obostrzeń, że mieliśmy nieodpowiedzialne decyzje jak np. zorganizowanie sylwestra w Zakopanem. To wszystko będzie miało swoje konsekwencje i służba zdrowia będzie musiała się z tym zmierzyć - dodaje. 

Żaden oddział nie leczy normalnie

Jędrychowski przyznaje, że kadra jest coraz bardziej zmęczona. Medycy wręcz załamują ręce kiedy na oddział trafia kolejna niezaszczepiona osoba w ciężkim stanie.

Żaden oddział nie funkcjonuje i nie leczy normalnie, bo wszędzie część kadry jest oddelegowana do pacjentów covidowych - wyjaśnia Jędrychowski.

Najgorsze jest to, że to wszystko dzieje się w sytuacji, w której moglibyśmy części takich przypadków uniknąć. Każde zajęte łóżko na intensywnej terapii powoduje to, że ktoś nie zostanie zoperowany. Musieliśmy też np. przesunąć anestezjologów do opieki nad pacjentami covidowymi. To najczęściej osoby niezaszczepione. I teraz, kiedy zaszczepieni pacjenci niecovidowi potrzebują pomocy, to mają bardzo ograniczone możliwości leczenia - mówi.  

W momencie, kiedy mamy narzędzia, a nie robimy praktycznie nic, to jest igranie ze zdrowiem i życiem ludzkim. To, co jest teraz, to nie są żadne obostrzenia - dodaje.

   

Opracowanie: