"Patrząc na to, co działo się w Zakopanem, przypominam sobie mecz Ligi Mistrzów między Atalantą a Valencią. Nie chciałbym, aby Zakopane było naszym stadionem San Siro, początkiem III fali pandemii w Polsce" - mówił podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski. Szef resortu zdrowia nazwał zachowanie turystów pod Tatrami "głupim i nieodpowiedzialnym". Wskazał, że jeżeli dalej część Polaków będzie dalej beztrosko podchodzić do zakazów, to możliwe jest ponowne wprowadzenie "pewnej formy lockdownu".

W miniony weekend do Zakopanego, w związku z poluzowaniem obostrzeń epidemicznych, przyjechało ok. 20 tys. turystów. Dodatkowo w weekend nałożyły się walentynki i konkurs skoków narciarskich na Wielkiej Krokwi. 

Od piątku policja w powiecie tatrzańskim interweniowała 300 razy. Po sobotnich zawodach na Wielkiej Krokwi, na Krupówkach było mnóstwo turystów. Wielu z nich przesadziło z alkoholem i wszczynało awantury. Mundurowi wylegitymowali 512 osób i nałożyli 164 mandaty karne, z czego 121 za brak maseczek. 49 wniosków o ukaranie trafiło do sądu.

Minister zdrowia Adam Niedzielski zauważył na poniedziałkowej konferencji prasowej, że miniony piątek był "kolejnym kluczowym dniem w walce z pandemią, bo rozpoczęły się szczepienia nauczycieli, ale też dokonaliśmy luzowania obostrzeń".  W tym kontekście wskazał m.in. na otwieranie hoteli lub stoków. Robiliśmy to z duszą na ramieniu - powiedział.

Nawiązując do wydarzeń z Zakopanego Niedzielski ocenił, że trudno to skomentować. Każdy z nas, kto widział zdjęcia, nagłówki czy filmiki chyba łapał się za głowę przestraszony tym, jakie mogą być konsekwencje - wskazał.

Prezentując jedno z nagrań z Krupówek, gdzie zgromadzony tłum ludzi śpiewał i tańczył, szef MZ zwrócił uwagę, że "te tańce i śpiewy to drastyczne zwiększenie ryzyka rozprzestrzeniania się pandemii".

Patrząc na to przypominam sobie sytuację sprzed roku (...), gdy jednym z takich kluczowych zdarzeń rozwijania się pandemii w Europie był mecz Ligi Mistrzów na stadionie w San Siro (we Włoszech - przyp. RMF FM). W związku z nagromadzeniem się kibiców śpiewaniem, zabawą, doszło do ogromnej skali rozprzestrzeniania się wirusa. Nie chciałbym, żeby Zakopane stało się naszym San Siro - mówił Niedzielski.

Nie chciałbym, żeby Krupówki były początkiem trzeciej fali w Polsce - dodał.

Dlatego - powiedział szef MZ - "apeluję do wszystkich o odpowiedzialność, która w tej sytuacji ma szczególne znaczenie". Nie chciałbym też, żeby wysiłek medyków został zniweczony przez tak głupie i nieodpowiedzialne zachowanie - podkreślił.



Obostrzenia wrócą? "Opcja otwarta"

Minister zdrowia zastrzegł, że nie zna dokładnych szacunków, jeśli chodzi o liczbę uczestników imprezy w Zakopanem, ale patrząc na liczbę wystawionych mandatów za brak maseczek - powyżej 100 - to znaczy, że tysiące osób brało udział w tych wydarzeniach. Zaznaczył też, że efekt tego widoczny będzie za tydzień.

Efekt tego będzie widoczny za tydzień. Podejrzewam, że na początku przyszłego tygodnia. Jeżeli będziemy widzieli jakieś odbicie, to na pewno będzie to można przypisać efektowi weekendu walentynkowego - powiedział.

Zaznaczył też, że nie będzie to zjawisko lokalne, ale tylko na skalę całego kraju, bo turyści przyjechali z różnych miejsc Polski.

Dlatego to jest takie groźne, bo właśnie w te miejsca wirus może być rozwieziony. I to może być impulsem do ogólnokrajowego rozwoju pandemii, a nie tylko lokalnego ogniska, nad którym jest zdecydowanie łatwiej zapanować - podsumował.

Niedzielski dodał, że choć z zapowiedzi wynikało, że wszyscy będą zachowywać się odpowiedzialnie, to on uważał, że ryzyko takich zachowań jak w Zakopanem jest duże. Zauważył, że wpływa na to także nauczanie zdalne, które powoduje, że część Polaków próbować wykorzystać ten czas, by "nadrobić sobie okres feryjny".

Ocenił, że ryzyko związane z przemieszczaniem się Polaków jest w takiej sytuacji bardzo poważne.

Jeśli chodzi o kwestię przywrócenia obostrzeń, to to jest opcja otwarta; tutaj absolutnie prezentujemy takie podejście, że jeśli wskaźniki epidemiczne będą się pogarszały, tylko jedna decyzja będzie mogła być podjęta, być może ona będzie też podejmowana w sposób taki, że regionalnie pewne obostrzenia będą przywracane - powiedział minister zdrowia.

"Hotele same w sobie nie stanowią zagrożenia"

Główny Inspektor Sanitarny Krzysztof Saczka zdał raport z kontroli przeprowadzonych przez sanepid w trakcie weekendu. Łącznie z policją zostało skontrolowanych 2 718 obiektów. Stwierdzono dwie drobne nieprawidłowości oraz zastosowano 36 pouczeń - poinformował Główny Inspektor Sanitarny.

Podziękował właścicielom tych hoteli, którzy "stanęli na wysokości zadania i dopełnili wszystkich warunków sanitarno-epidemiologicznych". Natomiast obrazki, które obserwowaliśmy na ulicach Zakopanego były kwestii uczestników tych hoteli, którzy wychodząc na ulicę zachowywali się w sposób nieodpowiedzialny - mówił Saczka.

O hotelach mówił też Adam Niedzielski. Hotele same w sobie nie stanowią zagrożenia. (...) Jeżeli chcemy pozwolić na powrót do normalnego funkcjonowania biznesu, to oczywiście takie zachowania przekreślają takie możliwości i mogą doprowadzić do tego, że niestety będziemy musieli podejmować decyzje, które cofną luzowanie restrykcji i będą ukierunkowane na to, żeby ponownie wprowadzać pewne formy lockdownu - powiedział minister.

Mówił o paradoksie sytuacji gdy choć grupa hotelarzy podjęła wielki wysiłek, by dostosować się do obostrzeń, to ich biznesy mogą zostać zamknięte "dlatego, że jest grupa nieodpowiedzialnych ludzi, którzy działają tak, a nie inaczej".

Szef sanepidu miał jednak zastrzeżenie do jednej z restauracji, która przyjmowała gości w Zakopanem. Wczoraj odbyła się kolejna kontrola tego lokalu, została wydana decyzja o natychmiastowym zamknięciu tego lokalu oraz zostało wszczęte kolejne postępowanie administracyjne w kierunku nałożenia ewentualnej kary finansowej - mówił.

Pandemia w Polsce: Rząd zauważył nowy trend

W poniedziałek w Polsce badania potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 2543 osób, zmarło 25 chorych. Minister Niedzielski powiedział, że od połowy zeszłego tygodnia przybywa zakażonych, a średnia liczba zakażonych w tygodniu wzrosła o blisko 5 proc., do poziomu 5 544. Wzrasta też liczba zlecanych badań w kierunku wykrywania koronawirusa oraz wykonywanych testów diagnostycznych. W porównaniu z ubiegłym tygodniem są to wzrosty odpowiednio o 4 proc. i 7 proc.

Znajdujemy się w takiej sytuacji, że odwraca się trend. Z dotychczasowej sytuacji, kiedy mieliśmy do czynienia ze stale malejącą liczbą przypadków, mamy pierwszy tydzień, czy pierwsze dni, kiedy ta tendencja się odwraca. I mamy systematycznie, porównując się z dniami tygodnia w poprzednich tygodniach systematyczne wzrosty - wyjaśnił.

Dodał, że istnieje z tego powodu "ryzyko przyspieszenia procesów pandemicznych". Widzimy to też na poziomie wskaźnika R - dodał wskazując, że w Polsce oscyluje on w granicach 1. Jeśli wskaźnik R kształtuje się powyżej 1 oznacza to, że jedna osoba chora zakaża więcej niż jedną osobę.

Szef GIS dodał z kolei, że w Polsce do tej pory stwierdzonych 8 przypadków brytyjskiej mutacji koronawirusa. Dotyczą one osób, które nigdzie nie wyjeżdżały z kraju ani nie miały do czynienia z osobami przyjeżdżającymi z zagranicy. Więc jeśli doszło do tego typu zakażenia, ta mutacja po prostu krąży w społeczeństwie - powiedział.

Brytyjska mutacja koronawirusa jest obecna w Polsce i będzie stopniowo zwiększała swój udział - zaznaczył Adam Niedzielski.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Sygnał alarmowy: Nawet 5 procent przypadków koronawirusa w Polsce to mutacja brytyjska. Bardziej zaraźliwa