"Sytuacja w DPS jest stabilna" - napisał we wczorajszym oświadczeniu prezydent Kalisza Krystian Kinastowski. "To całkowita bzdura" - odpowiedzieli pracownicy, którzy decyzją sanepidu do 29 kwietnia muszą zostać w ośrodku. Wczoraj wyniki testów potwierdziły tam Covid-19 u prawie 50 osób. Pracownicy, z którymi rozmawiał reporter RMF FM, są na skraju wyczerpania.

W ośrodku została grupa 20 pracowników. Wśród nich jest tylko jedna pielęgniarka uprawniona np. do podawania leków.

Stan części z około 150 pacjentów się pogarsza. Nie ma przy tym żadnych wytycznych od sanepidu ani dyrekcji jak postępować, kierownictwa nie ma w placówce, bo trafiło na izolację domową. Lekarz rodzinny, który współpracował z placówką, nie przyjeżdża do pacjentów. Ogranicza się jedynie do konsultacji telefonicznych. Co my mamy w tej sytuacji zrobić, jeśli ktoś nam z minuty na minutę słabnie? Nie możemy nawet podawać leków, nie mamy do tego uprawnień. Jedna koleżanka, która jest pielęgniarką, nie daje już rady ze wszystkimi pacjentami - mówi jeden ze zdesperowanych opiekunów medycznych w placówce. Wczoraj, jak udało nam się nieoficjalnie ustalić - nie podjęto też decyzji o natychmiastowej izolacji pracowników z pozytywnym wynikiem. Zanim opuścili ośrodek, pracowali z podopiecznymi.

Folia budowlana jako strefa izolacyjna

Miasto zapewnia tymczasem, że DPS-owi pomagają strażacy, ale jak mówią nasi rozmówcy z ośrodka, po tym jak przenieśli część pacjentów i przygotowali prowizoryczną strefę izolacyjną, zostali odesłani do bazy. Strefa izolacyjna to de facto folia budowlana, przybita do ściany deskami. Jej zdjęcia na Facebooku opublikował prezydent Kalisza. Miasto dostarczyło też dla placówki foliowe ochraniacze na buty, czepki i jednorazowe fartuchy. To jednak za mało, żeby się chronić - mówią nam zrozpaczeni pracownicy.

Miasto nie odpowiada wprost na pytanie czy dostarczyło pracownikom maski, które spełniają wymogi m.in. WHO w ochronie personelu medycznego przed koronawirusem. Zapytaliśmy czy wśród przekazanego sprzętu znalazły się maski z filtrem typu FFP2 i FFP3 i profesjonalne kombinezony. W odpowiedzi prezydenta Kalisza czytamy: Personel wyposażony jest w odpowiednie środki ochrony osobistej. Budynek DPS-u nie jest przystosowany do pełnienia funkcji lecznicy, ale zgodnie z zaleceniami epidemiologa i we współpracy z dyrekcją i epidemiologiem Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej Chorób Płuc i Gruźlicy w Wolicy wprowadzono poziomy podział obiektu na trzy oddziały i pionowy podział wewnątrz każdego z oddziałów na strefę osób chorych i osób zdrowych.

Na razie Covid-19 potwierdzono u około 50 osób z kaliskiego DPS-u, z czego 19 osób to pracownicy, którzy trafili na izolację domową. Jest wśród nich kierownictwo placówki. Kolejne osoby czekają jeszcze na wyniki.

"Nie wiemy co robić, my się po prostu boimy"

Wiadomo, że władze Kalisza chcą do DPS-u oddelegować pracowników innych ośrodków opieki społecznej w mieście. Chodzi o osoby pracujące w dziennych placówkach, które w czasie epidemii zawiesiły swoją działalność. Jest tak np. w przypadku Środowiskowego DPS Tulipan w Kaliszu, którego pracownicy otrzymali informację o oddelegowaniu ich do DPS przy ulicy Winiarskiej. Nikt nie potrafi jednak wskazać czym konkretnie mieliby się tam zajmować, ani też czy zostaną wyposażeni w środki ochrony osobistej. 

Nie wiemy jak to mamy traktować, ale wygląda na to, że nie mamy wyjścia, bo jeśli się nie stawimy to grożą nam konsekwencje służbowe. Dostaliśmy pisma w tej sprawie, ale jesteśmy tez ponaglani telefonami. Nie wiemy co robić, my się po prostu boimy. Nikt nie potrafi nam konkretnie odpowiedzieć na nasze pytania. Zapewniają tylko, że sytuacja jest stabilna - mówi nam jedna z pracownic, która otrzymała decyzję o jej przeniesieniu do DPS na Winiarskiej. Kilkoro jej koleżanek i kolegów poszło już na zwolnienia lekarskie.

Oprócz delegowania do kaliskiego DPS-u pracowników innych ośrodków pomocy społecznej miasto chce tam wysłać również studentów kierunków medycznych tamtejszej PWSZ. Są chętni do pomocy i odbycia praktyk w Domu Pomocy Społecznej. Sprawę koordynuje PWSZ oraz kaliska Fundacja Klucz we współpracy z Urzędem Miasta. Przygotowywane są stosowne dokumenty celem realizacji praktyk. Pomagały będą również siostry zakonne, a także pracownicy socjalni z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kaliszu. Te osoby, zanim wejdą na teren DPS-u, przejdą szkolenie z zakresu reżimu sanitarnego. Również do PWSZ powinny zgłaszać się osoby, które świadczyły opiekę nad osobami starszymi, a mogą w obecnej sytuacji pomóc - pisze prezydent Krystian Kinastowski. Oprócz tego zapewnia, że w ośrodku na polecenie wojewody wielkopolskiego Łukasza Mikołajczyka, stawią się też żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.

Pracownicy: Tego można było uniknąć!

Pierwsze objawy koronawirusa u mieszkańców kaliskiego DPS-u pojawiły się 4 kwietnia. Wcześniej wystąpiły u jednej z pracownic administracji ośrodka, u której kilka dni później potwierdzono jego obecność. Na miejscu nie wdrożono jednak żadnych procedur, które mogłyby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby. Jak informują nas pracownicy - dyrekcja placówki starała się zataić pierwszy potwierdzony przypadek.

Już wtedy informowaliśmy panią dyrektor, że trzeba coś z tym zrobić, że trzeba dokupić środki ochrony osobistej typu maski, gogle, że trzeba się przygotować na wypadek gdyby się i u nas wirus pojawił. W odpowiedzi słyszeliśmy, że wszystko jest, mamy duże zapasy i mamy nie panikować. Dyrektor placówki Halina Szalska nie chciała się odnieść do tych zarzutów, odesłała nas do urzędu miasta. Prezydent Krystian Kinastowski kilkakrotnie rozmawiał z pracownikami DPS-u poprzez połączenie wideo. Mogą oni na bieżąco kontaktować się w tej formie z prezydentem i podzielić swoimi uwagami, obawami, czy potrzebami - czytamy w odpowiedzi nadesłanej z magistratu.

Nie mamy pojęcia na jakiej podstawie pan prezydent twierdzi, że ma z nami kontakt. On naprawdę nie jest świadomy tego co się tu w środku dzieje! Fakt, rozmawiał z jedną pracownicą, która jednak od miesiąca była na zwolnieniu. Jej tu w ośrodku fizycznie nie było! - komentują odpowiedź rzeczniczki prezydenta wyczerpani sytuacją pracownicy.

Co więcej, w miniony piątek, 10 kwietnia, kaliski sanepid w porozumieniu z dyrekcją placówki wydał decyzję o oddelegowaniu grupy 20 pracowników, w tym osób przebywających na kwarantannie domowej do pracy w zamkniętym dzień wcześniej ośrodku, z powodu pierwszych przypadków koronawirusa. Formalnie to decyzja o "zmianie miejsca kwarantanny". Żadnej z grup - ani pracownikom odbywającym kwarantannę, ani osobom przybywającym już w ośrodku - nie zrobiono jednak przedtem testów na obecność Sars-Cov-2. Nie wiadomo więc czy osoby z jednej grupy mogły zarazić osoby z drugiej itd.

Dyrektor kaliskiego sanepidu Anna Napierała twierdzi, że testy nie miałyby sensu, bo ich wynik byłby niemiarodajny. Test powinien być wykonywany w siódmej dobie od kontaktu (z zakażonym pacjentem - przyp.red.), a tu chodziło o taką decyzję "na teraz" więc nie mogliśmy dochować tych procedur. Ta decyzja została podjęta na wyraźne polecenie pana wojewody - tłumaczy Napierała. Jak udało nam się jednak ustalić, pracownica administracji ośrodka pierwsze poważne objawy koronawirusa miała dokładnie 2 kwietnia, czyli osiem dni przed decyzją sanepidu. Urzędnicy wojewody zaprzeczają też, by Łukasz Mikołajczyk wydawał jakiekolwiek polecenie w tej sprawie.

 Narzucenie czy polecenie wydane przez wojewodę tutaj nie miało miejsca. Chodziło o to, aby wypracować tego typu działania, które oczywiście z jednej strony zapewnią bezpieczeństwo zarówno podopiecznym jak i personelowi tego DPS-u, a z drugiej strony pozwolą zapewnić obsługę ośrodka - tłumaczy rzecznik wojewody Tomasz Stube, dodając, że jego szef konsultował się w tej sprawie z wojewódzkim inspektorem sanitarnym.

Rodziny: Prosimy o interwencję!

Bliscy pracowników kaliskiego DPS-u napisali dziś list z prośbą o natychmiastową interwencję do władz Kalisza. W imieniu tych, którzy pozostali w ośrodku, proszą o przysłanie zmienników. Proszą też o jasne wytyczne jak postępować z pacjentami, u których potwierdzono COVID-19. Bliscy pracowników wskazują też, że ci jeszcze przed otrzymaniem wyników testów na obecność koronawirusa, dostali od dyrekcji zakaz informowania kogokolwiek o sytuacji w ośrodku. Zapowiadają, że jeśli apel pozostanie bez reakcji - personel odejdzie od łóżek. Wskazują też na brak komunikacji ze strony urzędników, kiedy próbują ustalić szczegóły związane z sytuacją swoich bliskich. Do sanepidu dodzwonić się nie sposób, mimo czterech numerów telefonów, a w urzędzie jest słowna “spychologia". Uwięzieni w ośrodku mają tyle pracy, że nie są w stanie rozmawiać przez telefon! - piszą autorzy listu.

DPS przy Winiarskiej w Kaliszu decyzją miejscowej Inspekcji Sanitarnej będzie zamknięty do 29.04. Od minionego czwartku, czyli od momentu zamknięcia z powodu Covid-19, zmarło w nim 8 osób.

Opracowanie: