„Treści przedstawione w spocie PFR nie dotyczą naszej restauracji ani hotelu, nie przedstawiają naszego miejsca i w tym sensie są fikcją, ale nigdzie nie napisaliśmy, że nie dostaliśmy pomocy” - napisała spółka Stalowa 52 w oświadczeniu po zamieszaniu wokół spotu promującego wsparcie dla gastronomii.

W spocie promocyjnym Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) nakręconym w restauracji głos z offu mówi: "Prowadzimy restaurację od kilku lat. Zatrudniamy 21 pracowników. Nie możemy działać jak dawniej i zapraszać naszych gości, ale dzięki rządowym programom wsparcia utrzymaliśmy miejsca pracy i możemy nadal serwować pyszne jedzenie".

W mediach społecznościowych pojawiły się informacje, że lokal, w którym nakręcono spot, nie skorzystał ze wsparcia. "Bardzo chcielibyśmy pomoc, oba spoty były owszem kręcone u nas, ale nie dotyczą nas kompletnie (...) i przykro to pisać, są kompletną fikcją" - tak miała napisać menadżerka warszawskiej restauracji, w której powstał spot do jednej z osób, która napisała do Stalowej 52 na Messangerze.

Prawie 850 tys. wsparcia dla Stalowej 52

W poniedziałek PFR stanowczo zaprzeczył, jakoby spółka Stalowa 52, która zarządza restauracją, nie otrzymała pomocy. Poinformował, że dostała subwencję "w oczekiwanej wysokości" z obu tarcz PFR: z pierwszej w kwocie 297,7 tys. zł i z drugiej 546,7 tys. zł. Fundusz wyjaśnił też, że celem kampanii promocyjnej było poinformowanie przedsiębiorców z branży gastronomicznej i hotelarskiej o dostępnym wsparciu, a opowieść ze spotu nawiązuje do sytuacji wielu z kilkunastu tysięcy firm z branży gastronomicznej, które wsparł PFR i inne instytucje w ramach rządowej pomocy.


W oświadczeniu przesłanym PAP zarząd spółki podkreślił, że cała branża zmaga się ze skutkami restrykcji związanych z pandemią. "Jak cała nasza branża od prawie roku nie możemy prowadzić normalnej działalności. Nasze przychody spadły niemal do zera, a koszty, choć ograniczone pozostają wysokie" - wskazano.

Spółka zaznaczyła, że choć zdjęcia do spotu były u niej realizowane, to treści przedstawione w spocie nie dotyczą ani zarządzanej przez nią restauracji, ani hotelu. "W spocie nie pojawił się nikt związany z naszą firmą, a treści nie odnoszą się bezpośrednio do nas" - napisała spółka.

"Nigdzie nie pisaliśmy, że nie dostaliśmy pomocy"

Wyjaśniła, że odpowiedź menadżerki lokalu na zadane na Facebooku pytanie dotyczące spotu została błędnie zinterpretowana. "Odnieśliśmy się w niej do scenariusza reklamy, który nie przedstawia naszego miejsca i w tym sensie jest fikcją. Nigdzie nie napisaliśmy, że nie dostaliśmy pomocy" - oświadczyła firma.

Dodała, że informacja o otrzymanych środkach jest publicznie dostępna, więc każdy może te dane zweryfikować.

"Wsparcie otrzymane z PFR uważamy za ważne, każda restauracja i hotel takie wsparcie powinny uzyskać. Warto jednak pamiętać, że nie rozwiązuje ono problemów właścicieli takich biznesów. Z pewnością tak my, jak i inni przedstawiciele branży, wolelibyśmy niczego nie dostać, o nic nie prosić, tylko prowadzić regularną działalność" - podkreślono w stanowisku. Zauważono też, że mimo otrzymanych subwencji przyszłość firmy nie jest pewna, zważywszy, że nie wiadomo, kiedy jej działalność wróci na normalne tory. "Wiele podmiotów gastronomicznych i hotelarskich zbankrutowało, wiele może jeszcze spotkać ten los" - napisano.

Zgodnie z obecnie obowiązującymi obostrzeniami, do 14 marca w hotelach dostępna może być nie więcej niż połowa pokoi. Restauracje mogą sprzedawać posiłki tylko na wynos. Większe restrykcje wprowadzono w woj. warmińsko-mazurskim. Zostały tam zamknięte hotele, galerie handlowe, kina, teatry i baseny, a dzieci z klas I-III powróciły do zdalnej nauki.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Rząd przyjął projekt ws. przeniesienia środków z OFE na IKE. Co to oznacza?