​Jest bardzo duża szansa na to, że dziś dojdzie do przełomu w sprawie Turowa - ustalili dziennikarze RMF FM. Nowa minister klimatu Anna Moskwa będzie rozmawiać w Pradze ze swoim odpowiednikiem Richardem Brabcem. Zgodnie z projektem ugody, do którego dotarliśmy, Czesi mają wycofać z TSUE wniosek o zamknięcie kopalni, a my przekażemy im pieniądze na ochronę środowiska.

Nowa szefowa resortu klimatu Anna Moskwa pojechała dziś do Pragi, gdzie ma rozmawiać z czeskim ministrem środowiska Richardem Brabcem. Według informatorów RMF FM w polskim oraz czeskim rządzie, podpisanie ugody w sprawie kopalni węgla brunatnego Turów jest możliwe już dziś. Chęć zakończenia sporu deklarują obie strony.

Punktem wyjścia ma być projekt ugody przygotowany pod koniec września. Zakłada on, że Czesi wycofają wniosek z Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zamknięcie kopalni, a w efekcie elektrowni w Turowie.

Polska w zamian przeleje 15 milionów euro na konto czeskiego rządu i 35 milionów euro na konto przygranicznego samorządu liberackiego. Pieniądze pójdą na ochronę środowiska. Dodatkowo zagwarantujemy, że nie samowolnie nie poszerzymy kopalni ani o metr w stronę czeskiej granicy.

"Wyprostowano" też zapisy, które poróżniły Polskę i Czechy, czyli te dotyczące czasu trwania umowy i możliwości jej zerwania. Zapisy porozumienia - w zależności od paragrafu - mają obowiązywać 5 lub 10 lat po zamknięciu kopalni, które zgodnie z planem nastąpi w 2044 roku. Można zerwać umowę wcześniej, ale tylko, jeśli wydobycie zostanie wstrzymane przed tym terminem.

Nawet, jeśli dziś usłyszymy z Pragi dobre wiadomości, finalizacja porozumienia potrwa. Odbędzie się więc zaplanowana na wtorek rozprawa przed TSUE dotycząca czeskiej skargi w sprawie kopalni Turów.

Polskie firmy przekonały Czechów

Jak ustalili dziennikarze RMF FM, polski rząd zaangażował nasze firmy działające w Czechach do negocjacji w sprawie Turowa, zarówno prywatne, jak i państwowe. Władze uznały, że dobrym pomysłem jest wykorzystanie ich do poprawienia naszej pozycji negocjacyjnej.

Polskie firmy robią bowiem w Czechach potężne zakupy. Na przykład kupują towary lub energię. W zależności od tego, czy z czeskim rządem się lubimy czy nie, to te zakupy mogą być większe lub mniejsze.

Przykładowo należący do Orlenu Unipetrol jest jedną z największych działających w Czechach firm. Działa tam także kilka spółek chemicznych. Wykorzystanie ich w negocjacjach - jak ustaliliśmy - przekonało Czechów do tego, by wreszcie zamknąć temat Turowa. 

Spór o Turów

Czesi od kilku lat sprzeciwiali się rozbudowie kopalni w Turowie, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.

Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020 roku, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.

Na przełomie lutego i marca 2021 roku Czechy złożyły pozew do TSUE przeciwko Polsce w związku z rozbudową górnictwa. Minister środowiska Richard Brabec zaznaczał, że to "ekstremalne rozwiązanie", ale nieuniknione. Podkreślał, że jeśli Polska zaakceptuje żądania Czech i wstrzyma rozbudowę, to pozew zostanie wycofany.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do argumentów Czechów, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim. To może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną po stronie czeskiej. Prezes zauważyła, że Polska zamierza ukończyć budowę ekranu przeciwfiltracyjnego dopiero w 2023 roku - to za późno. Dodatkowo potwierdza, że Polska zauważa problem.

TSUE tym samym nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. Sprawa jest o tyle trudna, że węgiel z kopalni był głównym paliwem lokalnej elektrowni - wstrzymanie wydobycia będzie wiązało się także z wyłączeniem bloków. 

Gdy Polska nie zastosowała się do decyzji TSUE, Czechy wystąpiły o nałożenie na nią kary. Domagały się 5 mln euro kary dziennie. 

TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.

Opracowanie: