Przed godz. 9 z Barcelony ma wystartować samolot z rodzinami ofiar katastrofy airbusa we francuskich Alpach. "Razem ze stroną francuską zorganizowaliśmy przelot dla tych rodzin, które chcą zbliżyć się do miejsca tej tragedii" - powiedział Carsten Spohr, dyrektor Lufthansy, która zaoferowała transport.

Na pokładzie maszyny, która rozbiła się we wtorek, było 144 pasażerów i 6 członków załogi. 51 ofiar to obywatele Hiszpanii.

W czwartek na miejsce katastrofy udadzą się także rodziny ofiar z Niemiec. 

Francuskim śledczym, badającym przyczyny katastrofy samolotu, udało się w środę odzyskać część danych z czarnej skrzynki. Komisja ds. katastrof lotniczych zastrzegła jednak, że jest za wcześnie, by podawać przyczyny tragedii.

Udało nam się odzyskać nadające się do użytku dane z bardzo zniszczonego rejestratora rozmów w kokpicie, który odnaleziono w dniu katastrofy we francuskich Alpach - powiedział szef komisji, Remy Jouty. Dodał, że w najbliższym czasie prowadzone będą szczegółowe prace, mające na celu oczytanie głosów i dźwięków, które słychać na nagraniu. Pierwsze wyniki tych badań będą znane w najbliższych dniach.

Jouty zastrzegł, że śledczy nie wykluczają żadnego potencjalnego scenariusza katastrofy. Podkreślił jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Rozbił się o zbocze góry, gdy znajdował na wysokości 6 tys. stóp, czyli 1820 metrów - poinformował.

Airbus niemieckich tanich linii Germanwings ze 150 osobami na pokładzie wystartował we wtorek przed godz. 10 z Barcelony i leciał do Duesseldorfu w Niemczech. Rozbił się w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich. Nikt nie przeżył katastrofy. Większość ofiar stanowią Niemcy i Hiszpanie; wśród zabitych są też obywatele kilkunastu innych krajów.

(mn)