Poniedziałek był pierwszym dniem zgrupowania reprezentacji Polski. W liczbach przedstawia się ono następująco: piłkarze będą mieć zaledwie trzy treningi, rozegrają dwa mecze, w dwóch różnych miastach. Zamiast sesji praktycznych, na piłkarzy czekają zajęcia teoretyczne.

Poniedziałek był pierwszym dniem zgrupowania reprezentacji Polski. W liczbach przedstawia się ono następująco: piłkarze będą mieć zaledwie trzy treningi, rozegrają dwa mecze, w dwóch różnych miastach. Zamiast sesji praktycznych, na piłkarzy czekają zajęcia teoretyczne.
Poniedziałek był pierwszym dniem zgrupowania biało-czerwonych (zdj. ilustracyjne) /Bartłomiej Zborowski /PAP

Osobom postronnym mogłoby się wydawać, że pierwszy dzień zgrupowania był wyjątkowo chaotyczny. Fani "biało-czerwonych", którzy od samego rana stali pod hotelem, pytali dziennikarzy, kiedy będą mogli zobaczyć swoich ulubieńców. Za każdym razem padała odpowiedź: "nie wiem". Nawet w tej chwili, gdy piszę to zdanie czekam na Grzegorza Krychowiaka, który wczoraj grał mecz z Realem Madryt. Ale ten chaos jest pozorny.

Choć zgrupowanie jeszcze się nie zaczęło, piłkarze mieli ręce pełne roboty. Każdy zawodnik, po tym, jak wyszedł z taksówki, był w pierwszej kolejności oblężony przez łowców autografów, następnie szedł na odnowę biologiczną, a  przez resztę dnia wykonywał tzw. zobowiązania sponsorskie. O dłuższych wywiadach dla dziennikarzy nie było mowy.

Musimy wypełnić nasze obowiązki medialno-sponsorskie, aby potem mieć już czas na przygotowania do Euro - mówił Łukasz Fabiański, który szybko pobiegł do studia fotograficznego, aby pozować w nowym stroju.

Dlatego właśnie można powiedzieć, że jest to dość nietypowe zgrupowanie. Do tej pory Adam Nawałka miał sporo czasu, na przeprowadzenie treningów i przećwiczenie ze swoimi zawodnikami najróżniejszych schematów. Tym razem zamiast sesji praktycznych, na piłkarzy czekają zajęcia teoretyczne. Kiedy przez chwilę pojawił się w hotelowym lobby, powiedział dziennikarzom, że nie ma czasu, bo "spina kolejne spotkanie ze sztabem."

Nie od dziś wiadomo, że w słowniku Adama Nawałki nie ma czegoś takiego jak "wolna niedziela", a wywiadów nie udziela, bo nie ma czasu na ich autoryzowanie. Każda godzina jest na wagę złota, ponieważ w ostatecznym rozrachunku najważniejszy będzie środowy mecz z Serbią oraz sobotni z Finlandią.

Kadrowicze z jednej strony powtarzali wyświechtane slogany "nie ma trudnych spotkań", "Serbia to będzie wymagający rywal"..., ale z drugiej strony widać w nich było chęć jak najlepszego zaprezentowania się przed selekcjonerem. To w końcu jedna z ostatnich okazji, aby przekonać do siebie sztab szkoleniowy, przed ogłoszeniem szerokiego składu na Euro 2016.

Najbardziej było to widoczne w przypadku piłkarzy, którzy do reprezentacji wrócili po dłuższej przerwie. Paweł Wszołek powiedział wprost: "Jak już dostałem tę szansę, powiedziałem sobie - musisz pokazać, na co cię stać. To jest twój moment".

Ale oprócz sportowego zacięcia, był też czas na żarty. Reprezentanci podkreślali za każdym razem, że w drużynie panuje świetna atmosfera. Nawet spóźniony Wojciech Szczęsny z uśmiechem opowiadał, że był lekko przerażony, gdy do stolicy Wielkopolski jechał pociągiem, ponieważ to była jego pierwsza taka podróż od dziesięciu lat i przez chwilę nie był do końca pewny, czy rzeczywiście jedzie w dobrym kierunku.


(dp)