​Dzisiaj w Strasburgu odbędzie się debata o praworządności w Polsce i ostatniej decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że niektóre zapisy unijnego traktatu są niezgodne z konstytucją. Wystąpić ma premier Mateusz Morawiecki. Jak dowiedziała się dziennikarka RMF FM, jego przemówienie podsumuje szef delegacji PO-PSL do Parlamentu Europejskiego Andrzej Halicki. "Ostatnie słowo podczas debaty będzie należeć do polskiej opozycji" - usłyszeliśmy w PE.

Eurodeputowani zgodzili się, żeby premier Mateusz Morawiecki wystąpił w Parlamencie Europejskim, ale od początku obawiali się jego monologów i spektaklu obliczonego na własny elektorat. Dlatego w PE zdecydowano, że premier Morawiecki nie będzie przemawiać jako pierwszy, ani jaki ostatni.

Pierwszy wystąpi przedstawiciel słoweńskiej prezydencji, potem szefowa KE Ursula von der Leyen i dopiero jako trzeci polski premier. Natomiast debatę zamkną przedstawiciele grup politycznych, od najmniejszej po największą, czyli Europejską Partię Ludową.

EPL zdecydowała późno w nocy, że ten ostatni głos, który będzie podsumowywał wystąpienie premiera Morawieckiego i całą debatę, należeć będzie do eurodeputowanego Andrzeja Halickiego, szefa delegacji PO-PSL. Przedstawiciel polskiej opozycji zamknie więc i podsumuje debatę.

PRZECZYTAJ: Debata w PE o praworządności w Polsce. Morawiecki bez możliwości podsumowania

Od postawy Morawieckiego podczas debaty zależeć będą miliardy dla Polski. Eurodeputowani obawiają się, że działania premiera i polskiego TK mogą rozlać się na Unię i zagrozić jej jedności oraz stabilności. Stąd jest wśród polityków wielka mobilizacja: zamierzają wprost pytać premiera, czy Polska jest jeszcze w Unii, czy się już z niej wypisała. Chcą także wzywać Komisję Europejską, żeby ta uruchomiła mechanizm warunkowości, który umożliwia odbieranie unijnych funduszy, żeby nadal trzymała w zamrażarce Krajowy Plan Odbudowy (dla Polski to 36 mld euro) i żeby rozpoczęła procedurę przeciwnaruszeniową wobec Polski.

W projekcie rezolucji PE, która ma być przyjęta we czwartek, jedna z poprawek wzywa nawet KE do wstrzymania Polsce wszelkich środków do czasu, aż polskie władze wdrożą wszystkie wyroki TSUE. 

Praktycznie jednolite stanowisko PE da Komisji Europejskiej podstawę do twardej gry z Warszawą na zasadzie: albo pójdziecie na ustępstwa w kwestii sądownictwa, albo KPO potrzymamy w zamrażarce, a więc stracicie możliwość otrzymania zaliczki (5 mld euro).

Od postawy Morawieckiego będzie też zależeć, czy wśród przywódców UE na szczycie UE wygra opcja "ostra" wobec Polski czy "łagodna". Pierwszą reprezentuje głównie holenderski premier Mark Rutte (a także kraje skandynawskie) i zmierza ona do ukarania finansowego Polski za podważanie podstawowych zasad UE. Za drugą opowiada się szukający kompromisu na szczycie szef Rady Europejskiej Charles Michel, a przede wszystkim - kanclerz Niemiec Angela Merkel, która choć przez propagandę PiS ukazywana jest w negatywnym świetle, zawsze proponuje dialog i nie chce karać Polski poprzez odbieranie funduszy.

Opracowanie: