​Przesłuchanie byłego premiera Donalda Tuska jest przesądzone, ale nie dlatego, że Michał Tusk powiedział, że razem z ojcem wiedzieli, że Amber Gold to lipa - powiedziała po zakończeniu środowego posiedzenia komisji śledczej jej szefowa Małgorzata Wassermann.

​Przesłuchanie byłego premiera Donalda Tuska jest przesądzone, ale nie dlatego, że Michał Tusk powiedział, że razem z ojcem wiedzieli, że Amber Gold to lipa - powiedziała po zakończeniu środowego posiedzenia komisji śledczej jej szefowa Małgorzata Wassermann.
Małgorzata Wassermann /Paweł Supernak /PAP

Po zakończeniu środowego przesłuchania syna byłego premiera Wassermann była pytana przez z dziennikarzy jak skomentuje wypowiedź, że "obaj z ojcem wiedzieli iż Amber Gold to lipa" i czy to warunkuje przesłuchanie Donalda Tuska.

Myślę, że przesłuchanie Donalda Tuska jest przesądzone i nie ma związku z tym, co powiedział dzisiaj Michał Tusk - odpowiedziała.

Dodała, że przesłuchanie byłego premiera wynika z faktu, że na czele tych instytucji, które bada komisja śledcza stał właśnie szef rządu. I niezależnie kto byłby tym premierem powinien stanąć przed komisją - podkreśliła Wassermann.

"Tusk na pewno przybliżył nas do prawdy"

Wassermann powiedziała w TVP Info, że przesłuchując Michała Tuska komisja chciała się dowiedzieć, jaka była jego rola w firmie OLT Express, co wiedział wchodząc do tej firmy i na czym polegała jego praca. Na pewno przybliżył nas w jakiś sposób do prawdy, ale jeszcze dużo pracy przed nami - powiedziała posłanka.

Dodała, że Michał Tusk został zatrudniony jako specjalista od PR-u, natomiast na pytanie przez komisją, czy miał kontakt z firmami reklamowymi i agencjami, które pracowały na rzecz Amber Gold i OLT odpowiedział, że żadnego.

W związku z powyższym powstaje pytanie: po co on tam przyszedł? Pan Michał Tusk, i to wynika z tej korespondencji, którą prowadził z OLT, że on sam prosił i mówił o tym, że ma pewne przemyślenia, uwagi. Natomiast ja nie natrafiłam na ani jednego maila, gdzie on zostałby zadaniowany, tzn. poproszony, żeby zrobił to, czy tamto i on przesłałby wytwór swojej pracy - powiedziała Wassermann.

Pytana, czy mogło być tak, że ktoś chciał po prostu wykorzystać syna ówczesnego premiera odpowiedziała: Wszystko na to wskazuje.

Szefowa komisji śledczej podkreśliła, że celem działania komisji jest zbadanie dlaczego nie zadziałały instytucje państwa i ludzie, którzy stali na ich czele. I niestety, to pokazuje, że nie zadziałały w pełnym tego słowa znaczeniu, że po prostu to państwo w ogóle w ówczesnym okresie nie działało - oceniła Wassermann.

Jak dodała, faktem jest, że w czasach działalności Amber Gold premierem był Donald Tusk i rządziła PO. I również faktem jest to, że mimo obietnic w stosunku do społeczeństwa nie wyjaśnili tej afery w żadnej sposób. Uznano, że jeżeli aresztowano Marcina i Katarzynę P. to sprawa jest zamknięta. Komisja pokazuje, że nie jest zamknięta, że ktoś jednak co najmniej swoim brakiem działania umożliwił im ten proceder oszukańczy. Dla mnie naprawdę najbardziej szokująca jest ta końcówka, tzn. to, że już wszyscy wszystko wiedzieli i dalej pozwolili to robić - powiedziała Wassermann. 

(az)