Początek sierpnia to początek sejmowych wakacji i być może koniec prac komisji hazardowej. Taki scenariusz kreśli szef komisji Mirosław Sekuła i jego koledzy z Platformy Obywatelskiej. Jak mówią, to byłoby idealne rozwiązanie: zakończyć prace nad raportem w ciągu kilkunastu dni i oddać "dzieło" pod obrady Sejmu. Ale nie wszyscy podzielają optymizm posłów PO.

Tempo prac komisji zależy teraz od ekspertyzy prawników, czy komisja może pisać raport, gdy część świadków nie podpisała zeznań i od tego, ile poprawek złożą sami posłowie. Szef komisji chce jak najszybciej zerwać wstęgę z napisem "meta". Bardzo bym chciał, bo wtedy wszyscy posłowie, bardzo zmęczeni, mogliby wyjechać ze spokojną głową na urlopy - mówi Sekuła.

Raport - niezależnie kogo wybieli, a kogo napiętnuje - będzie miał wartość raczej publicystyczną. Gdy trafi pod obrady całego Sejmu, wywoła gigantyczną burzę. Ale w przeciwieństwie do słynnego raportu z afery Rywina, gdy wygrał najdalej idący raport Ziobry, hazardowy raport nie będzie przyjmowany przez całą izbę i nie będzie głosowany. Zaraz po burzy trafi na półkę jako jeden z wielu dokumentów komisji.