Policja wzdłuż tras przejazdu, antyterroryści na dachach budynków, policyjne śmigłowce krążące nad stolicą, ekrany balistyczne chroniące VIP-ów na pl. Zamkowym - tak wyglądała operacja "Jubileusz" zabezpieczająca obchody 25-lecia wolności w Warszawie. Warszawę opuściło już większość delegacji, które brały udział w obchodach. Część z nich zaplanowała wylot na czwartek.

W sumie Polskę odwiedziły 54 delegacje zagraniczne, m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Tak dużej operacji związanej z wizytami głów państw w Polsce chyba jeszcze nie było - mówi rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Po zakończeniu uroczystości policjanci konwojowali m.in. delegacje na lotnisko. Policjanci starali się kierować kierowców, którzy dojeżdżali do wyłączanych tras, na objazdy. Korki tworzyły się jednak w okolicach warszawskiego lotniska i w centrum. Innymi trasami jechało też część autobusów komunikacji miejskiej. W sumie tylko we wtorek przeprowadziliśmy ponad 100 pilotażów. Tylko we wtorek w ciągu dnia w akcję zabezpieczania obchodów zaangażowanych było ok. 3 tys. policjantów, w nocy z wtorku na środę - ok. tysiąc - dodał Sokołowski. 

Bezpieczeństwa pilnowało ponad tysiąc BOR-owców

W operację zaangażowanych było 1100 funkcjonariuszy BOR. Pracy było bardzo dużo, ale nie doszło do żadnych incydentów. Jeszcze dzisiaj to były setki różnych sprawdzeń. Każdą informację - np., że ktoś może coś mieć w swoim plecaku, że coś zostało zostawione, musieliśmy sprawdzić - mówi rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.

W środę rano policjanci np. ponownie sprawdzali mieszkania w kamienicach w pobliżu pl. Zamkowego gdzie odbywały się główne uroczystości. Instruowali mieszkańców, by ze względów bezpieczeństwa nie otwierali okien, sprawdzali czy w budynkach nie ma obcych osób, czy nie zostało coś zainstalowane na dachach.  

O 8 rano robotnicy remontujący bulwary wiślane odkryli, jak się okazało, pocisk artyleryjski z drugiej wojny światowej. To, kilkaset metrów od placu Zamkowego, ale trzeba było jak najszybciej działać. Na miejsce pojechali policyjni pirotechnicy, sprowadziliśmy saperów z Kazunia, chodziło o jak najszybsze wywiezienie pocisku - dodał rzecznik.  

Ekrany balistyczne chroniły prezydentów

Nad Warszawą krążyły policyjne śmigłowce - w najważniejszych momentach trzy. Wyposażone są one w sprzęt umożliwiający bezpośrednie przekazywanie rejestrowanego przez kamery obrazu do sztabu w KSP. Z śmigłowców sprawdzono m.in. dachy i to czy nie ma na nich podejrzanych osób lub podejrzanych przedmiotów.  

Na samym placu Zamkowym zainstalowane zostały specjalne ekrany balistyczne, które miały chronić m.in. przemawiających prezydentów.  
 
BOR wykorzystywał do konwojów VIP-ów z hoteli w miejsca uroczystości pancerny autobus.
 
Zagraniczne delegacje rozmieszczone zostały w kilku warszawskich hotelach - Regent Warsaw, Sheraton, Intercontinental i Marriott. W tym ostatnim nocował Barack Obama. W okolicach hoteli obowiązywały zakazy parkowania i zatrzymywania się. Parking przed hotelem Marriott był otoczony policyjnymi barierkami. Przy wejściu do hoteli rozstawione były bramki z detektorami metalu. Sprawdzono też wszystkie osoby, które mogły mieć jakikolwiek kontakt z delegacjami.  
 
We wtorek i w środę nad Warszawą wyłączona została przestrzeń powietrzna dla cywilnych statków powietrznych - m.in. helikopterów, śmigłowców czy dronów.

(mpw)