"Członkowie byłej podkomisji opuścili siedzibę, pomieszczenia zostały zabezpieczone i zaplombowane" - poinformował rzecznik prasowy MON Janusz Sejmej. W ten sposób działalność kończy Podkomisja MON ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem.

"Dziś wieczorem tj. 18 grudnia br. została wykonana decyzja Pana Władysława Kosiniaka-Kamysza, wicepremiera - ministra obrony narodowej, nr 408/DP o zakończeniu działalności Podkomisji MON ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego samolotu Tu-154, katastrofy, która miała miejsce pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r." - napisał  Janusza Sejmej na platformie X resortu obrony narodowej.

Ministerstwo przekazało, że członkowie komisji opuścili pomieszczenia, które zostały "zabezpieczone".

Teraz powołany ma zostać zespół, który będzie zajmował się zbadaniem działalności komisji, która mimo decyzji MON obradowała jeszcze dzisiaj.

Wiceminister obrony Cezary Tomczyk dodał we wpisie na platformie X, że teraz nadchodzi "czas na rozliczenie".

Antoni Macierewicz przekonywał, że Władysław Kosiniak-Kamysz postępuje bezprawnie, a członkowie podkomisji obradować będą do sierpnia. Zapowiedział również złożenie wniosku do prokuratury ws. szefa resortu obrony.

Nie tylko podkomisja działa, ale także przyjęliśmy decyzję dot. skierowania do prokuratury wniosku o przestępstwie pana ministra obrony narodowej Kosiniaka-Kamysza, bo to działanie jest po prostu przestępstwem, które ma z jednej strony aspekt merytoryczny, ale ma także olbrzymi, dramatyczny dla Polski aspekt polityczny, dlatego że oskarża polskich pilotów, polskie wojsko, a usprawiedliwia i chroni zbrodniarza rosyjskiego Władimira Putina - powiedział dziennikarzom po posiedzeniu podkomisji Macierewicz.

Macierewicz nie rezygnuje

Szef podkomisji zapowiedział dzisiaj również, że w "najbliższych dniach" zwoła konferencję prasową, w czasie której ujawni opinii publicznej szczegóły działań obecnego kierownictwa MON, bo zdaniem Macierewicza Kosiniak-Kamysz "chce ukryć prawdę o Smoleńsku" poprzez usunięcie raportów ze strony internetowej.

Równocześnie twierdząc, co jest bezprawne, bo nie ma takiej kompetencji, że dzisiaj on uznaje, że raport pana Jerzego Millera, czyli rosyjski raport de facto, z tezami pani Tatjany Anodiny (przewodnicząca Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego - przyp. PAP) jest tym punktem widzenia, który jest ważny - dodał Macierewicz.

Wskazał, że "minister obrony narodowej, ani premier, ani nikt inny nie ma prawa decydować, który raport jest ważny". O tym decyduje komisja - podkreślił.

Antoni Macierewicz uważa, że szef MON nie ma de facto prawa rozwiązać podkomisji. Ta zaś będzie pracować dalej, niezależnie od tego, czy jej członkom odbierze się sprzęt, materiały i uprawnienia. Nas nie zlikwiduje. My będziemy pracowali i będziemy pokazywali, jak wygląda prawda o przestępstwie pana Putina i o zbrodni smoleńskiej - podkreślił Macierewicz i dodał, że nie ma żadnego prawnego uzasadnienia, by przekazał dokumentację zgromadzoną przez podkomisję Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.

Zespół pracujący w budynku przy ul. Kolskiej w Warszawie miał czas do północy na rozliczenie się z pobranych dokumentów i materiałów. Potem nie będą mogli wchodzić do pomieszczeń.

Członkowie podkomisji zapowiadają, że nie przestaną zajmować się katastrofą smoleńską. Zamierzają zmienić nazwę i przenieść się do prywatnych pomierzeń. Dlatego chcą zabrać ze sobą część dokumentów, by dalej publikować materiały na temat 10 kwietnia i katastrofy prezydenckiego samolotu 13 lat temu.