Około 270 klientów upadłego Mati World Holidays ma wylecieć dziś przed północą z Hurghady do Warszawy samolotem czarterowym wynajętym przez śląski urząd marszałkowski. Niebawem do Polski wróci też grupa turystów z Tunezji - dla 7 osób samorząd chce zarezerwować miejsca w samolocie rejsowym.

Chorzowskie biuro ogłosiło wczoraj bankructwo i poprosiło samorząd woj. śląskiego o pomoc w ściągnięciu turystów do Polski. Do późnego wieczora służby urzędu marszałkowskiego organizowały transport dla pozostawionych w Egipcie i Tunezji blisko 200 klientów biura.

Jak informuje Witold Trólka z urzędu marszałkowskiego, od biura docierały sprzeczne i niepełne dane dotyczące turystów przebywających w Egipcie. Współpracę urzędu z biurem turystycznym przy organizacji powrotu jego klientów można uznać za wysoce niezadowalającą - ocenił.

Mimo trudności, prawie dla wszystkich udało się już zorganizować transport do Polski. Największa, ok. 170-osobowa, grupa turystów przebywających w egipskiej Hurghadzie wyleci do Warszawy około godziny 23. Klienci upadającego biura polecą specjalnym samolotem czarterowym wynajętym przez urząd marszałkowski woj. śląskiego.

Prawdopodobnie również dziś miejsce w samolocie z Szarm el-Szejk może znaleźć miejsce dziewięć osób. Jeszcze wczoraj do południa w tym egipskim kurorcie przebywało 27 klientów biura. 18 z nich rozpoczęło już powrót do Polski - dla 12 lot zorganizował urząd marszałkowski, kolejne sześć miejsc to wcześniejsze rezerwacje Mati World Holidays.

Trólka zapewnił, że do czasu wylotu wszystkim turystom zarezerwowano miejsca w hotelu. Ani w Hurghadzie, ani w Szarm el-Szejk, nie doszło do wyrzucenia turystów z hoteli.

Siedem osób przebywa jeszcze w Tunezji. Dla tych turystów urząd marszałkowski zarezerwuje miejsca w rejsowym samolocie. Obecnie trwają na ten temat rozmowy z przewoźnikami; prawdopodobnie data ich powrotu będzie znana w środę.

Urząd dopłaci, bo pieniędzy z gwarancja nie wystarczy?

Marszałek śląski Adam Matusiewicz ostrzega, że kwota gwarancyjna może nie wystarczyć na pokrycie kosztów ściągnięcia do Polski klientów upadłego biura podróży Mati World Holidays. Wynosi ona bowiem 57 tysięcy złotych. To prawie tyle, ile kosztuje samo wynajęcie samolotu dla 170 turystów z Hurghady. Trzeba będzie jeszcze zapłacić za powrót mniejszych grup z Szarm el-Szejk i Tunezji. Do tego dochodzą koszty zakwaterowania turystów w hotelach.

To oznacza, że urząd będzie musiał dopłacić do całej operacji - według optymistycznego scenariusza - kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Matusiewicz podkreśla też, że samorząd interweniuje w sprawie turystów bez formalnego zgłoszenia upadłości przez biuro. Ma ono wpłynąć do urzędu dopiero za kilka godzin.Dodaje, że przesłanki o bankructwie firmy były już kilka dni temu. Twierdzi, ze biuro prawdopodobnie złamało prawo i w tej sprawie urząd złoży zawiadomienie do prokuratury.

Biuro miało problemy już wcześniej

Mati World Holidays złożyło wniosek o upadłość wczoraj. Prezes spółki wyjaśnił utracenie płynności finansowej m.in. bankructwem linii lotniczej, którą latali klienci biura, błędami u egipskiego operatora oraz znaczącymi brakami płatności ze strony agentów biura. Zapowiedział złożenie marszałkowi dokumentów dotyczących postawienia firmy w stan upadłości w ciągu dwóch tygodni.

Siedziba biura Mati World Holidays mieści się w Chorzowie, nadzór nad nim pełni urząd marszałkowski woj. śląskiego. Koszty wynikające z organizacji powrotu do kraju turystów będą pokrywane za pośrednictwem samorządu z tzw. kwoty gwarancyjnej. Biuro podróży, aby uzyskać wpis do rejestru Organizatorów Turystyki i Pośredników Turystyki musi zabezpieczyć te kwoty. W przypadku Mati World Holidays to ok. 57 tys. euro.

W ostatnim czasie spółka miała już problemy z zapewnieniem powrotów swoich klientów z wakacji. Pod koniec lipca taka sytuacja spotkała ok. 50-osobową grupę przebywającą również w Hurghadzie. W tym przypadku zawinić miał miejscowy partner, który miał za późno przywieźć turystów na samolot. Ostatecznie większość z tych osób wróciła do Polski dwa dni po czasie, a pozostali - pięć dni.

Również w połowie lipca media informowały, że klienci chorzowskiego biura z dobowym opóźnieniem wrócili z Hurghady do Polski. Przedstawiciele firmy wyjaśniali wtedy, że powodem kłopotów były przedwczesne powroty do Polski klientów innych upadających organizatorów wypoczynku i związany z tym brak miejsc w samolotach.

Za każdym razem biuro zapewniało, że nie ma problemów z płatnościami na rzecz linii lotniczych czy hoteli. Podkreślało też, że wszyscy jego klienci, którzy są w Egipcie, mają zapewniony hotel z wyżywieniem, przedłużony okres ubezpieczenia oraz opiekę rezydenta.

W ostatnich dniach urząd marszałkowski woj. śląskiego organizował już powroty ponad 600 klientów niewypłacalnego bielskiego biura podróży Aquamaris. Ostatni wysłani przez tę firmę turyści mają wrócić 11 sierpnia (116 osób z Krety) oraz 13 sierpnia (23 osoby z Salonik).