"Dopiero latem przyszłego roku wszyscy mieszkańcy naszej gminy wrócą do swoich domów. Na razie symbolem gminy Dziemiany są niebieskie plandeki zamiast dachów" - tak w rozmowie z dziennikarzem RMF FM mówi Leszek Pobłocki. To wójt pomorskiej gminy, w której po nawałnicy z połowy sierpnia 4 domy trzeba rozebrać, a 16 innych wymaga kapitalnego remontu, by nadawały się ponownie do zamieszkania.

Jak się okazuje, pieniądze z rządowej pomocy na odbudowę zniszczeń po sierpniowej nawałnicy do gminy Dziemiany jeszcze nie dotarły. Dopiero dziś gmina wyśle do wojewody wyliczenia strat.

Jak mówi wójt Dziemian, bardzo szybko na miejscu byli urzędnicy nadzoru budowlanego, był szablon do oceny strat - i to zostało zrobione - oceniono procent zniszczeń, ale to na urzędników gminnych spadł ciężar wyliczania, ile pieniędzy należy się za zniszczenia.

Przekładamy te straty na tabele ministra Błaszczaka, procent zniszczenia obiektu ma być odniesiony do kwoty - wyjaśnia wójt.

A bez ustalonej wartości domu to ryzyko. Urzędnicy boją się, że ktoś kiedyś podważy ich wyliczenia.

Dzisiaj nad nami wszyscy trzymają parasol, nad tymi poszkodowanymi. Przyjdzie czas, kiedy ten parasol zwiną. Przyjedzie taki czy inny decydent i powie: jak tyś te pieniądze wydał - argumentuje Leszek Pobłocki.

Rząd pieniądze dał, samorząd ma te pieniądze wziąć, tylko teraz czy ktoś nie przyjdzie i nie powie: a jak żeście to zrobili, przecież widać, że coś tu nie gra - mówi reporterowi RMF FM.

Tylko w pomorskiej gminie Dziemiany straty oszacowano na 2 miliony złotych.

(j.)