Najbardziej niezwykła wyprawa polarna w dziejach trwa. We wtorek nad ranem na pokładzie pojazdu Crew Dragon firmy Space X wyruszyła na orbitę czteroosobowa, prywatna załoga misji "Fram2". To kosmiczna wyprawa polarna, bo po raz pierwszy w historii astronauci krążą po orbicie przebiegającej nad biegunami Ziemi. Dlatego nazwa misji nawiązuje do słynnego polarnego, norweskiego statku "Fram". Jeszcze nigdy załogowa misja kosmiczna nie korzystała z tej trajektorii. Astronauci mają już za sobą pierwszy dzień na orbicie. Przyznają, że cierpieli na chorobę lokomocyjną.

Załoga to kosmiczni, ale nie polarni debiutanci

Fundatorem misji jest Chun Wang, przedsiębiorca branży kryptowalut z Chin z obywatelstwem Malty i jeszcze paru innych krajów. Prócz niego lecą astronautki: Jannicke Mikkelsen z Norwegii, pierwsza norweska astronautka w ogóle, która zawodowo zajmuje się fotografią i filmowaniem rejonów polarnych; Rabea Rogge z Niemiec, pierwsza kobieta z Niemiec na orbicie, specjalistka polarnej robotyki; a także oficer medyczny i specjalista misji, Australijczyk Eric Phillips, który jest polarnym przewodnikiem i prowadzi wyprawy na bieguny. 

Misja potrwa 3 do 5 dni. Zadaniem załogi nie będzie tylko przyglądanie się biegunom. Lista eksperymentów obejmuje 22 pozycje, między innymi dotyczące obserwacji zorzy polarnych, ale głównie związane z medycyną i badaniami zachowania organizmu człowieka w warunkach mikrograwitacji. Będą tam badania możliwości uprawy grzybów, jako ewentualnego pokarmu czy badania zmian przepływu krwi astronautów. 

Po raz pierwszy na orbicie będą wykonywane zdjęcia rentgenowskie ludzkiego ciała. Wszystko po to, by można było przetestować diagnostykę przy dłuższych lotach kosmicznych. Ważny eksperyment będzie prowadzony też bezpośrednio po lądowaniu. Załoga podejmie próbę opuszczenia kapsuły Dragon bez dodatkowej pomocy medycznej i operacyjnej z zewnątrz. Ten eksperyment ma pomóc ocenić zdolność astronautów do wykonywania zadań bezpośrednio po krótkich pobytach w przestrzeni kosmicznej.

Jak dokładnie wyglądała podróż na orbitę?

Chun Wang napisał na portalu X, że podróż na orbitę była znacznie gładsza niż się spodziewał. Poza ostatnią minutą przed wyłączeniem silnika drugiego stopnia rakiety, ledwo czuł jakiekolwiek przeciążenia. Przypominało mu to po prostu kolejny lot. Wyobrażał sobie, że będzie to jak winda, która nagle opada, ale to uczucie nigdy nie nadeszło. Gdyby nie uwolnił Tylera, wskaźnika nieważkości w postaci pluszowego niedźwiedzia polarnego, mógłby nie zorientować się, że już nie ma ciążenia. Jego zdaniem ciasne przypięcie w fotelach sprawiło, że przejście to było mniej zauważalne.

Wang przyznaje, że pierwsze godziny w warunkach mikrograwitacji nie były komfortowe. Kosmiczna choroba lokomocyjna dopadła wszystkich - czuli mdłości i kilka razy wymiotowali. To uczucie różniło się od choroby lokomocyjnej w samochodzie czy na morzu. Nadal można było czytać na iPadzie, nie pogarszając sytuacji. Ale nawet mały łyk wody mógł podrażnić żołądek i wywołać wymioty.

Pierwszy dzień załoga spędziła głównie na "radzeniu sobie" z chorobą lokomocyjną. Rabea Rogge przeprowadziłą seanse łączności krótkofalarskiej z Berlinem, przeprowadzono też pierwsze testy komunikacji z pomocą systemu Starlink. Załoga poszła spać nieco wcześniej niż planowano i wszyscy spali dobrze. Po obudzeniu wszyscy czują się lepiej, oznaki choroby lokomocyjnej zniknęły. Po śniadaniu załoga wykonała kilka zdjęć rentgenowskich i otworzyłą kopułę obserwacyjną, dokładnie nad biegunem południowym. 

Od kryptowalut do wyprawy na orbitę

Chun Wang to dość niezwykla postać. 42-letni miliarder z branży kryptowalut, który urodził się w Chinach, ale twierdzi, że podróżuje z sześcioma paszportami, żyje według czasu marsjańskiego i zamierza odwiedzić wszystkie 249 oficjalnie wyznaczone kraje i terytoria na Ziemi. Jak pisze o nim amerykański "Newsweek", przebywa często na odległym norweskim arktycznym archipelagu Svalbard, ale praktycznie bez przerwy podróżuje. 

Jego ekscentryczny styl życia, pytania dotyczące działalności w branży kryptowalut i możliwych powiązań z Rosją i Chinami, budzą oczywiście zainteresowanie co do jego prawdziwych intencji i zamiarów. Z pewnością jest postacią nietuzinkową. 

Crew Dragon Resilience

Misja korzysta z pojazdu, z pomocą którego realizowano już głośne misje. To kapsuła Crew Dragon Resilience, z pomocą której kosmiczne podróże odbyli miedzy innymi asrtronauci prywatnych misji "Inspiration4" i "Polaris Dawn", finansowanych i dowodzonych przez miliardera i przedsiębiorcę Jareda Isaacmana, którego zresztą prezydent Donald Trump nominował na następnego szefa NASA. 

Pamiętamy zwłaszcza "Polaris Dawn" podczas której dwoje astronautów, w tym Isaacman, wychylili się w nowych kombinezonach w otwartą przestrzeń kosmiczną. Tym razem kapsuła Resilience nie ma tego wyjściowego modułu, tylko przezroczystą kopułę obserwacyjną, która ma pomóc w przyglądaniu się Ziemi. Oczywiście nie ma planów łączenia się z Miedzynarodową Stacją Kosmiczną. Z tej orbity nie ma takiej możliwości, wiec załoga może lecieć tylko przez kilka dni. Tym razem - po raz pierwszy przy załogowych lotach pojazdu Dragon miejscem lądowania będzie Ocean Spokojny u wybrzeży Kalifornii.

Opracowanie: