​Choć kanclerz Niemiec Angela Merkel niewątpliwie chce dobrych relacji z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, obecnie ważniejsza jest dla niej jedność wszystkich państw Unii Europejskiej - pisze publicysta dziennika "Financial Times". Po zwycięstwie Macrona w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich "wzrosły nadzieje na to, że przeciążony od dawna francusko-niemiecki silnik, legendarny motor europejskiej integracji, może znów zacząć pracować" - czytamy w tekście komentatora Guya Chazana. "Wydaje się jednak, że niektórym w Niemczech nie przeszkadzałoby, gdyby silnik był zgaszony jeszcze trochę dłużej".

W Paryżu z dużą ulgą przyjęto fakt, że po trwających ponad cztery miesiące negocjacjach Merkel weszła w koalicję nie ze sceptykami wobec liberałów Macrona, "lecz z żarliwie proeuropejskimi socjaldemokratami" - zauważa komentator "FT". Podkreśla jednak, że potem zrozumiano, iż "różnice w stanowiskach Francji i Niemiec, w szczególności tych dotyczących przyszłości strefy euro, wciąż są bardzo głębokie".

Francuskie nadzieje, że "nowy niemiecki minister finansów socjaldemokrata Olaf Scholz będzie bardziej przychylny proponowanym przez Macrona wizjom reform niż jego poprzednik, jastrzębi Wolfgang Schaeuble, rozwiały się". (...) Jednocześnie Merkel wielokrotnie zaznaczała, że jej głównym celem nie jest dobicie targu z Francuzami, ale utrzymanie jedności całej Unii - podkreślił publicysta.

Z niemieckiej perspektywy zadanie to stało się pilniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. USA i Chiny wydają się wpadać w wojnę handlową, Rosję oskarża się o atak środkiem chemicznym na terytorium Wielkiej Brytanii, a Unii Europejskiej grozi pogłębianie się różnic między Wschodem i Zachodem. W tym kontekście utrzymanie spójności UE jest teraz najważniejszym priorytetem Niemiec - czytamy w komentarzu.

Jednocześnie autor tekstu zaznacza, że "nie ma wątpliwości, iż Niemcy chcą bliskiej współpracy z Francją". Wyniki zeszłorocznych wyborów we Francji uruchomiły "Macronomanię" w Berlinie oraz optymizm wobec przyszłości UE - czytamy. Nadzieję pokładaną w tych relacjach widać w umowie koalicyjnej między CDU/CSU Merkel a SPD" - pisze autor, przytaczając fragment porozumienia, w którym zauważono, że "odnowa UE może nastąpić jedynie wówczas, gdy Niemcy i Francja będą współpracować, by ten cel zrealizować - podkreślono. 

"FT" podkreśla, że "umowa koalicyjna wybija ważny fakt: porozumienie między Paryżem a Berlinem jest konieczne dla skuteczności jakiejkolwiek poważnej unijnej inicjatywy". Dziennik ocenia jednocześnie, że "taki sojusz nie jest wystarczającą podstawą dla postępu Unii jako całości".

Merkel wyraźnie chce, by Macron był zadowolony. Uzgodnili, że będą wspólnie pracować nad "mapą drogową" dla integracji w strefie euro. (Merkel) chce również bliższej europejskiej współpracy w dziedzinie badań, obrony i migracji - za czym jest również Macron - czytamy w "FT".

Widoczne jest, że kanclerz jest zdeterminowana, by dokonać resetu we francusko-niemieckich stosunkach. Ale wie również, że rozwój UE jest uzależniony od utworzenia szerszych sojuszy. Dwuosobowy samochód nie ma już takiej mocy, by holować unię 27 państw - konkluduje publicysta "FT".

(ph)