W Grecji nie kończą się protesty przeciwko radykalnym posunięciom oszczędnościowym rządu, zwłaszcza redukcjom płac i zatrudnienia. 24-godzinny strajk prowadzą dziennikarze. Radio i telewizja nie nadają wiadomości.

Podobnie jak wczoraj, do pracy nie stawiło się wiele załóg promów. Nie działa komunikacja promowa między Pireusem a wyspami na Morzu Egejskim. Strajk kontynuują również śmieciarze i pracownicy służby zdrowia. Wielu urzędników blokuje wejścia do ministerstw.

Na jutro i czwartek dwie wielkie centrale związkowe GSEE (sektor publiczny) i ADEDY (sektor prywatny) planują eskalację protestów. W tych dniach do pracy ma się nie stawić żaden urzędnik. Przed dwie pełne doby zamierzają strajkować kontrolerzy ruchu lotniczego oraz taksówkarze, kierowcy autobusów i maszyniści metra.

W czwartek parlament w Atenach ma uchwalić ustawę, na mocy której po raz pierwszy od 100 lat możliwe będzie zwalnianie z pracy urzędników państwowych. Ponadto ich płace mają zostać zredukowane o kolejne 20 proc. Rząd planuje też wprowadzenie nowych podatków.

Rygorystyczne posunięcia oszczędnościowe są warunkiem dalszego korzystania przez pogrążoną w kryzysie zadłużenia Grecję z pomocy międzynarodowej, bez której ten kraj musiałby ogłosić bankructwo.