Rakieta dalekiego zasięgu ma w najbliższych dniach wystartować z terytorium Korei Północnej. I chociaż Waszyngton nie zadeklarował do tej pory, że odpowie zbrojnie na tę próbę rakietową, to na Morzu Japońskim rozmieszczono już krążowniki, które w razie potrzeby, mogą wystrzelić antyrakiety.

Na razie wojskowe manewry interpretowane są jako kolejna próba wywierania nacisku, aby Phenian zrezygnował z jakichkolwiek prób - niezależnie od tego, czy chodzi o wystrzelenie cywilnego satelity, czy o test wojskowej rakiety dalekiego zasięgu. O tę drugą możliwość możliwość podejrzewa Koreę Północną wiele państw.

Jeśli dojdzie do odpalenia pocisku, to Amerykanie będą mieli zaledwie pięć minut, żeby ustalić czy istnieje jakiekolwiek zagrożenie dla ich terytorium. W tym czasie będą musieli podjąć też ewentualną próbę zestrzelenia koreańskiej rakiety.

Do takiej samej operacji szykuje się także Japonia. Przedstawiciele rządu w Tokio przyznają jednak anonimowo, że boją się o powodzenie tej misji. Wojsko będzie miało bowiem bardzo mało czasu na wyznaczenie trajektorii lotu koreańskiej rakiety. Ponadto będą musieli uporać się jeszcze z problemem szczątków pocisku, które mogą spaść na ziemię.