Zamknięte kawiarnie, sparaliżowany ruch na lotniskach i zamknięte sklepy - to efekt zorganizowanego przez związek zawodowy UGTT strajku generalnego w Tunezji. Związkowcy zdecydowali się na protest po zabójstwie opozycyjnego polityka Mohameda Brahmiego. W całym kraju na ulice wyszły wczoraj tysiące manifestujących Tunezyjczyków.

Dziś rano ulice Tunisu były już opustoszałe. Nieczynne były kawiarnie, zwykle otwarte w czasie ramadanu. Na targowiskach praktycznie nie było ruchu. Drobni sklepikarze również zrezygnowali z handlu, przyłączając się do strajku.

Linie lotnicze Tunisair i ich filia Tunisair Express odwołały wszystkie dzisiejsze loty. Podobnie Air France, Alitalia i British Airways anulowały swe połączenia z i do Tunisu. Do strajku przyłączyli się również pracownicy obsługi naziemnej na lotniskach.

Po zamordowaniu Brahmiego, który wczoraj rano został zastrzelony przed własnym domem, w całej Tunezji wybuchły protesty z udziałem tysięcy ludzi. W Sidi Bouzid, gdzie zaczęła się tunezyjska rewolucja i arabska wiosna w 2011 roku, podpalono biura rządzącej, umiarkowanie islamistycznej Partii Odrodzenia.

Brahmi był szefem małej partii opozycyjnej Ruch Ludowy. Zasiadał w zgromadzeniu, które ma za zadanie przygotowanie nowej konstytucji Tunezji. Po jego zabójstwo piątek jest dniem żałoby w całym kraju.

Trwający protest to drugi strajk generalny od przemian zapoczątkowanych w 2011 roku. Pierwszy miał miejsce w lutym tego roku po zabójstwie Szokriego Belaida, opozycyjnego polityka stojącego na czele Ruchu Demokratycznych Patriotów, partii marksistowskiej o kierunku panarabskim.

(MRod)