Włoska prasa nie zostawiła suchej nitki na Silvio Berlusconim. "Znaczna liczba młodych kobiet prostytuowała się w rezydencjach Silvio Berlusconiego" - to zdanie z akt prokuratury, które wywołało burzę we Włoszech. Śledczy chcą teraz przeszukać rezydencje premiera.

Prokuratura w Mediolanie wystosowała wniosek do specjalnej komisji Izby Deputowanych, która zajmuje się zarzutami wobec parlamentarzystów i podejmuje decyzje dotyczące postępowania wobec nich. Jutro ma zapaść decyzja odnośnie przeszukania posiadłości szefa rządu.

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie prostytucji nieletnich, w którą zamieszany może być Berlusconi. Główną bohaterką skandalu jest tancerka, która zanim ukończyła 18 lat uczestniczyła w rozwiązłych przyjęciach w rezydencji Berlusconiego wraz z innymi młodymi kobietami. Otrzymywała od premiera pieniądze. Córka marokańskich imigrantów miała powiedzieć, że premier obiecywał jej majątek, jeśli nie powie, że spotyka się on z nieletnimi. Przyznała, że zażądała od niego 5 milionów euro. Silvio Berlusconi nazwał te zarzuty groteskowymi.

Doszliśmy do momentu, w którym należy postawić fundamentalne pytanie o tragiczne piętnastolecie berlusconizmu: czy demokratycznym krajem może rządzić przywódca, który od wielu dni jest pośmiewiskiem świata z powodu imprez z nieletnimi prostytutkami, opłacanymi i przebranymi za pielęgniarki, by podniecić zmęczonego satrapę? - pisze lewicowa "La Repubblica".

Rzymska gazeta zaapelowała do szefa rządu, by podał się do dymisji i bronił się w sądzie.