Ratko Mladić został schwytany podczas rutynowej operacji w momencie, gdy wychodził do ogrodu na poranny spacer - ujawniło agencji AP trzech serbskich policjantów. W piątek specjalny sąd ds. zbrodni wojennych w Belgradzie zdecydował, że były dowódca bośniackich Serbów może zostać przewieziony do oenzetowskiego trybunału w Hadze.

Policjanci powiedzieli, że nie mieli informacji wskazujących, że Mladić jest akurat w tym budynku, a czwartkowa operacja była jedną z wielu, jakie przeprowadzili, próbując go schwytać w różnych miejscach Serbii. Generała znaleziono w domu należącym do jego krewnego - jednym z czterech we wsi Lazarevo. Mladić od razu potwierdził swoją tożsamość. Miał przy sobie dwa pistolety, które oddał funkcjonariuszom.

Syn byłego przywódcy bośniackich Serbów, Darko, twierdzi, że ojciec przeszedł dwa udary, ma częściowo sparaliżowaną prawą rękę i z trudem mówi.

Według przedstawicieli władz serbskich nikt nie dostanie nagrody wysokości 10 mln dol. za przyczynienie się do jego aresztowania, ponieważ policja od nikogo nie dostała informacji na ten temat.

Policja twierdzi, że dowiedziała się, iż Mladić przeniósł się do zamieszkanego w większości przez Serbów bośniackich Lazareva około dwóch lat temu. Były dowódca bośniackich Serbów został osadzony w celi serbskiego sądu ds. zbrodni wojennych, gdzie na swoją prośbę dostał w piątek truskawki. Poprosił także o powieści Tołstoja i telewizor. Zwrócił się także o możliwość odwiedzenia belgradzkiego grobu swojej córki Any, która popełniła samobójstwo w 1994 r.

Zagraniczne służby nie pomagały w akcji

Serbski prokurator ds. zbrodni wojennych Vladimir Vukczević powiedział, że zagraniczne służby nie uczestniczyły w ustalaniu miejsca pobytu i zatrzymaniu Mladicia. Aresztowanie Mladicia jest skutkiem żmudnej pracy ekipy tropiącej i naszych służb bezpieczeństwa - powiedział Vukczević agencji Tanjug.

Tymczasem serbski minister spraw wewnętrznych Ivica Daczić powiedział Tanjugowi, że Mladić mieszkał ze swoim kuzynem w Lazarevie "od dość długiego czasu, może nawet od kilku lat". Nie miał pieniędzy, dlatego zostanie przeprowadzone śledztwo mające ustalić, kto pomagał mu przez tyle lat.

Minister obrony Dragan Szutanovac zapewnił, że armia serbska nigdy nie ukrywała miejsca jego pobytu i w najbliższych tygodniach zostanie wyjaśnione, gdzie przebywał przez ostatnie lata.

Serbski dziennik "Blic" zamieścił rozmowę ze studentem, który twierdzi, że w zeszłym roku pracował z Mladiciem na budowie w mieście Zrenjanin, niedaleko którego leży Lazarevo, 85 km na północ od Belgradu.

Był jak każdy inny robotnik. Pracowaliśmy razem i wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia. Nie mogę uwierzyć, że Milorad Komandić to w rzeczywistości Ratko Mladić - powiedział student.

Student utrzymuje, że latem ubiegłego roku jadł obiad z Mladiciem na budowie współfinansowanej przez UE. Nawet mu powiedział, że przypomina zbrodniarza wojennego, na co ten miał odpowiedzieć z uśmiechem. Według niego Mladić nigdy nie mówił o polityce.