Dziś Tomasz Skory gości w „Rozmowach w Faktach” Piotra Sadzińskiego. Specjalny wysłannik RMF właśnie wrócił z podróży do Afganistanu, Uzbekistanu i Tadżykistanu. Komentował, oglądając na własne oczy, to co się dzieje teraz w tym rejonie świata. Przypomnijmy do Afganistanu dostał się jako jeden z niewielu dziennikarzy z krajów zachodnich.

Tomasz Skory: Możesz nam przypomnieć jak się dostałeś do Afganistanu i co tam robiłeś?

Piotr Sadziński: No to było dużo szczęścia z tym dostaniem się, ponieważ w ostatniej chwili odblokowano na moment dosłownie przestrzeń powietrzną nad Afganistanem i udało mi się dostać do wojskowego samolotu i dolecieć do Fajzabadu.

Tomasz Skory: Jak wygląda Afganistan - to miejsce w którym byłeś, terytoria Sojuszu Północnego, mudżahedini?

Piotr Sadziński: To są góry i pustynia. Praktycznie nic oprócz glinianych domków. Nieliczne drzewa i pełno pyłu.

Tomasz Skory: Przejawy cywilizacji jakieś? Widzimy je głównie na ekranach telewizorów i to jest broń. Coś jeszcze?

Piotr Sadziński: Oprócz broni są jeszcze samochody – takie, które dostali mudżahedini z pomocy humanitarnej wcześniej i tak naprawdę to jest chyba wszystko. Prąd pochodził tylko z agregatów przywiezionych przez dziennikarzy. Tam wszyscy siedzą przy lampach naftowych, nie ma sztućców, w domach nie ma mebli. Mieszkańcy Afganistanu śpią na podłodze, na matach rozłożonych.

Tomasz Skory: Gości z zagranicy też to dotyczy, kiedy już tam docierają?

Piotr Sadziński: Tak – łóżek nie ma, tak że nie ma innego wyjścia po prostu.

Tomasz Skory: Śpią na podłodze. Co jedzą?

Piotr Sadziński: Jedzą przede wszystkim ryż, placki z mąki i wody, no i baraninę, bo baranów tam trochę żyje.

Tomasz Skory: Barany są, a ryż?

Piotr Sadziński: Żywność pochodzi jednak głównie z pomocy humanitarnej. W tej chwili w Afganistanie już od kilku lat panuje susza, nic tam nie rośnie, dlatego przede wszystkim pomoc humanitarna.

Tomasz Skory: Jak Afgańczycy traktują przybyszów z Zachodu, tych którzy niosą pomoc?

Piotr Sadziński: Trzeba przyznać, że z sympatią. Traktowali nas przede wszystkim jak atrakcję. Dla nich to była niesamowita atrakcja i szok kulturowy – ogoleni mężczyźni, w przeciwieństwie do nich, jakaś taka dziwna biała skóra, blada, bo jak tam pojechaliśmy...

Tomasz Skory: Teraz już jesteś opalony.

Piotr Sadziński: Teraz już tak, ale na samym początku to był dla nich szok – dla nich i dla nas.

Tomasz Skory: Czy są serdeczni, czy raczej biorą górę te surowe nakazy religijne, które obowiązują w Islamie.

Piotr Sadziński: Dla nas byli serdeczni, przede wszystkim dlatego, że kojarzyli nas z zachodem – światem, który wypowiedział wojnę Talibom, z którymi oni walczą już od siedmiu lat. Cieszyli się, że rozpoczęto naloty, dlatego by zwalczyć terroryzm, jak oni mówią. Na przykład legendarny przywódca Sojuszu Północnego Szah Massud sam zginął w zamachu terrorystycznym ponad miesiąc temu. Oni mówią, że od dawna walczą z terroryzmem, ale wtedy jeszcze nikt ich nie chciał słuchać.

Tomasz Skory: A czy przy okazji robią interes na tych, którzy przybywają tam, żeby donosić stamtąd o postępach walk itd.

Piotr Sadziński: Niestety tak. Każdy Afgańczyk, który ma okazję zarobić traktuje to jako interes życia. Dla tych ludzi tam nie ma poczucia czasu. Dla tych ludzi nie istnieje nic takiego jak jutro, jak umówienie się za tydzień, za miesiąc...

Tomasz Skory: Jest interes, to trzeba zrobić go dziś.

Piotr Sadziński: Tak. Jeśli można to obedrzeć z pieniędzy do gołej skóry.

Tomasz Skory: Czujesz się obdarty? Wynajmowałeś samochody, wynajmowałeś osiołki – pamiętamy twoje relacje z podróży przez Hindukusz.

Piotr Sadziński: No nie tyle może obdarty, co były to jednak potężne kwoty pieniędzy, jak na warunki, w których podróżowaliśmy. Samochód wynajęty z Fajzabadu do Jabalussaraj przez góry Hindukuszu, gdzie podróż miała trwać 2 dni, bo to było zaledwie 250 kilometrów, a trwała 4 dni – za 1000 dolarów, to jest jednak potężna kwota, za którą można by było pojechać na niezłe wczasy w Europie.

Tomasz Skory: A jak wyglądała ta podróż?

Piotr Sadziński: To był koszmar momentami.

Tomasz Skory: To był koszmar ze względu na warunki terenowe, zachowania współtowarzyszy czy kierowców. Koszmar ze względu na zagrożenie fizyczne.

Piotr Sadziński: No po części wszystko po trochu tak naprawdę. Przede wszystkim trudne warunki klimatyczne. To było coś takiego, że myśmy wyjeżdżali z doliny i nagle na najwyższe przełęcze wjeżdżaliśmy na wysokość 5 tysięcy metrów. Tam człowiek z trudem łapał oddech. Nie mieliśmy czasu, żeby zaaklimatyzować do tych warunków. Wyjeżdżaliśmy z Fajzabadu było plus 30 stopni, w górach był mróz, leżał śnieg. Następna sprawa to zagrożenie. Różne niebezpieczeństwa. Przykładowo – na jednym z przystanków podeszli do nas młodzieńcy, dzieci 14-, 15-letnie, wyciągnęli z samochodów kierowcę, zaczęli bić go kolbami karabinów.

Tomasz Skory: Dlaczego?

Piotr Sadziński: Chcieli haracz. Chcieli haracz za przejazd. Zaczęli zaciągać tego kierowcę już gdzieś tam za róg. Myśleliśmy o tym, że jak go zastrzelą, to zastrzelą również wszystkich nas żeby nie było świadków.

Tomasz Skory: Szczerze, jak już wróciłeś, chciałbyś tam pojechać jeszcze raz?

Piotr Sadziński: Tak. Szczerze mówiąc myślę, że takich przeżyć się po prostu nie zapomni. To co zobaczyłem, to co mogłem przekazać także naszym słuchaczom to są nie zapomniane wrażenia i warto, warto na pewno.