Prezydent Włoch Giorgio Napolitano został w poniedziałek zaprzysiężony na drugą kadencję. „Jak wszyscy wiecie, nie przewidywałem, że wrócę to tej auli, by znów złożyć przysięgę i wygłosić orędzie jako prezydent republiki" – mówił do parlamentarzystów. Bardzo ostro ocenił też sytuację polityczną panującą w kraju. „Apele o odnowę życia politycznego były lekceważone i niedoceniane"- stwierdził.

87-letni Napolitano jest pierwszym w historii szefem państwa, który został wybrany na drugą kadencję. Początkowo nie chciał się na to zgodzić, ale uległ namowom ze względu na przedłużający się polityczny impas w kraju.

Prezydent został powitany w Izbie Deputowanych długą owacją na stojąco. Ze wzruszeniem dziękował wszystkim za zaufanie, jakim go ponownie obdarzono. W przemówieniu wyjaśnił, że będzie pełnić swoją funkcję tak długo, jak będzie to konieczne i na jak długo wystarczy mu sił.

Zwracając się do parlamentarzystów, Napolitano, podkreślił, że druga kadencja na fotelu prezydenta nie była jego zamiarem. Krytykował też głębokie podziały w kraju, które nie pozwoliły na wybór jego następcy. Stwierdził, że coraz silniejszy front tzw. antypolityki, to rezultat nieprzeprowadzenia gruntownych reform oraz braku woli dokonania zmian na rzecz większej przejrzystości i moralności w działalności partyjnej. Niewybaczalny jest brak reformy ordynacji wyborczej, która w obecnym kształcie doprowadziła do zaciekłego wyścigu po zwycięstwo - wyliczał. Mówił też o "fatalnym martwym punkcie", w którym utknęły negocjacje ugrupowań po lutowych wyborach parlamentarnych. Jednocześnie zapewnił, że ze swej strony uczynił wszystko, co możliwe, by impas został przezwyciężony. Ale muszę być szczery: jeżeli jeszcze raz spotkam się z taką obojętnością, z jaką zderzyłem się w przeszłości, nie zawaham się wyciągnąć konsekwencji - ostrzegł.

(mn)