Turecki korespondent tygodnika „Spiegel” został zmuszony do opuszczenia tego kraju, ponieważ władze nie przedłużyły mu akredytacji. Zdaniem redakcji to zamach na wolność prasy.

Turecki korespondent tygodnika „Spiegel” został zmuszony do opuszczenia tego kraju, ponieważ władze nie przedłużyły mu akredytacji. Zdaniem redakcji to zamach na wolność prasy.
Zdj. ilustracyjne /Bodo Marks PAP/DPA /PAP/EPA

Niemiecki tygodnik poinformował, że mimo wielomiesięcznych wysiłków dziennikarz Hasnain Kazim nie zdołał uzyskać akredytacji. Tym samym władze tureckie mają prawo do wydalenia go z kraju.

Źródła dyplomatyczne w Turcji podały, że biuro prasowe premiera Ahmeta Davutoglu odmówiło przedłużenia akredytacji aż ośmiu z około dwudziestu pracujących tam korespondentów niemieckich mediów. Zdaniem tych źródeł temat korespondentów był przedmiotem poufnych rozmów między niemiecką kanclerz Angelą Merkel a Davutoglu.

Redakcja "Spiegela" napisała w czwartek, że Hasnain Kazim "w licznych artykułach naświetlał w sposób zrównoważony, choć krytyczny, nadużycia i błędy rządu, tak jak robi to każdy dobry dziennikarz".

Zachowanie tureckich władz może nas prowadzić tylko do jednej konkluzji, a mianowicie takiej, że nasz dziennikarz jest osobą niepożądaną z powodu swojej pracy - dodała redakcja.

Tureckie władze są oskarżane o skłonności autorytarne, a zwłaszcza tłamszenie wolności prasy. Na początku marca na podstawie nakazu sądowego władze przejęły "Zaman", dziennik o największym nakładzie w kraju, i jego anglojęzyczne wydanie "Today's Zaman", usuwając szefostwo i umieszczając trzech wybranych przez sąd zarządców.

(az)