Oskarżony o zbrodnie wojenne były dowódca sił Serbów bośniackich Ratko Mladić ma, według jego adwokata, raka węzłów chłonnych i może nie przeżyć procesu przed haskim trybunałem ONZ ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii. Co ciekawe, z lekarskiej dokumentacji wynika, że pacjent w szpitalu przebywał pod swoim nazwiskiem.

Adwokat Mladicia Milosz Szaljić opublikował diagnozę lekarską z 2009 roku w belgradzkiej gazecie "Press". Mladić od 20 kwietnia do 18 lipca miał przebywać w belgradzkim szpitalu, gdzie był operowany a potem przeszedł chemioterapię. Dziennik publikuje szpitalną kartę informacyjną. Pacjent nie ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem. Dziennik publikuje wypis ze szpitala. Pacjent nie ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem, występuje jako "Ratko (Nedo) Mladić". W rubryce zawód wpisano "generał".

"Press" zamieścił kopię wypisu ze szpitala, gdzie widnieje diagnoza: chłoniak nieziarniczy. Według dziennika doszło już do przerzutów na żołądek. Mecenas Szaljić twierdzi, że wygląd Mladicia zmienił się z powodu chemioterapii: wypadły mu włosy, a skóra poczerwieniała.

Adwokat utrzymuje też, że niektóre zagraniczne służby wywiadowcze wiedziały, iż Mladić jest chory i leczy się w Belgradzie. Wtedy trwały rozmowy o rozwiązaniu problemu Mladicia. Wówczas on po zakończeniu pierwszego kursu chemioterapii wypisał się i jakiś czas pozostawał poza kontrolą wszystkich służb - powiedział Szaljić.

Zdaniem zastępcy serbskiego prokuratora ds. zbrodni wojennych Bruno Vekaricia opublikowane w gazecie diagnoza medyczna jest sfałszowana, a choroba węzłów chłonnych jest częścią strategii obrony Mladicia.

"Press" sprawdził specjalistyczne szpitale w Belgradzie, ale wszystkie odrzuciły sugestie, że przyjęły Mladicia na leczenie. Dowództwo serbskiej armii zapewnia, że generał nie był leczony w szpitalu wojskowym, który od 2007 roku "pokryty jest kamerami" monitoringu kontrolowanego przez służby poszukujące oskarżonych o zbrodnie wojenne, a lekarze opiekujący się niegdyś Mladiciem przeszli surową kontrolę.