Kilkugodzinne zawieszenie broni, ogłoszone jednostronnie przez Izrael w celu dopuszczenia do Strefy Gazy pomocy humanitarnej, wygasło. Izraelskie wojsko i palestyński Hamas obwiniają się nawzajem o naruszanie rozejmu.

Strona palestyńska twierdzi, że krótko po rozpoczęciu rozejmu Izrael zbombardował obóz uchodźców w mieście Gaza; w ataku zginęło 30 osób, w tym ośmioletnia dziewczynka.

Rzeczniczka izraelskiej armii zaznaczyła natomiast, że od godz. 10 (9 czasu polskiego), gdy siedmiogodzinny rozejm zaczął obowiązywać, nie przeprowadzano żadnych ataków, za to ze Strefy Gazy wystrzelono cztery pociski, z których dwa spadły na terytorium Izraela. Nie ma informacji o rannych ani zniszczeniach.

Było to już siódme zawieszenie broni ogłoszone przez Izrael od początku obecnego konfliktu.

Tymczasem w Jerozolimie w godzinach obowiązywania rozejmu doszło do dwóch incydentów, które władze izraelskie określają jako akty terrorystyczne.

Palestyńczyk kierujący koparką przejechał Izraelczyka i przewrócił pusty autobus; został zastrzelony przez policję. Kilka godzin później inny mężczyzna postrzelił żołnierza w pobliżu Uniwersytetu Hebrajskiego i zbiegł z miejsca zdarzenia.

Poniedziałkowy rozejm miał na celu dopuszczenie do Strefy Gazy pomocy humanitarnej oraz umożliwienie części uwięzionych tam Palestyńczyków powrót do domów.

Palestyńskie władze informują, że na skutek ofensywy zginęło 1831 Palestyńczyków, w większości cywilów, a ponad jedna czwarta spośród 1,8 mln mieszkańców Strefy Gazy musiała opuścić swoje domy. Po stronie izraelskiej zginęło 64 żołnierzy oraz trzej cywile.

(j.)