Izrael postanowił w sobotę późnym wieczorem przedłużyć o kolejne 24 godziny rozejm w Strefie Gazy. Na dalsze zawieszenie broni nie zgodził się jednak palestyński Hamas. Rzecznik ugrupowania oświadczył, że nie będzie wstrzymania ognia ze względów humanitarnych bez wycofania izraelskich czołgów ze Strefy Gazy i w sytuacji, gdy wielu jej mieszkańców nie może powrócić do swych domów.

Izraelski gabinet bezpieczeństwa, złożony z resortów siłowych, podjął decyzję o przedłużeniu, ze względów humanitarnych, rozejmu w Strefie Gazy do godziny 23 czasu polskiego w niedzielę. Hamas odrzucił ofertę - podobnie jak kilka godzin wcześniej, kiedy odrzucił możliwość przedłużenia 12-godzinnego rozejmu, który obowiązywał w sobotę. Zaraz po jego zakończeniu odpalił ze Strefy Gazy trzy rakiety na Izrael, z których dwie zostały przechwycone przez izraelski system obrony przeciwrakietowej. Po tym ataku Izrael wznowił działania wojskowe w Strefie Gazy.

O przedłużenie rozejmu apelowali do Izraela i Hamasu szefowie dyplomacji Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Kataru, Turcji i Stanów Zjednoczonych oraz przedstawiciel UE, którzy spotkali się w sobotę w Paryżu.

Dzięki sobotniemu zawieszeniu broni wielu mieszkańców Strefy Gazy mogło po raz pierwszy od wielu dni wyjść z domów, by uzupełnić zapasy żywności i leków. Służbom ratowniczym udało się dotrzeć do tzw. stref śmierci, gdzie toczyły się najbardziej zacięte walki i wydobyć spod gruzów zniszczonych domów ponad 150 ciał.

Według źródeł palestyńskich, od 8 lipca, początku izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy, zginęło 1050 Palestyńczyków, a ponad 6 tysięcy zostało rannych. Po stronie izraelskiej zginęło 43 żołnierzy i trzech cywilów. Izraelska armia od wojny z libańskim Hezbollahem w 2006 roku, kiedy zginęło 119 żołnierzy, nie poniosła tak dotkliwych strat.

(edbie)