Kilkaset osób demonstrowało wczoraj w Varnsdorfie na północy Czech przeciw Romom, którzy według nich odpowiadają za nagły wzrost przestępczości w regionie. Podobne protesty odbywają się od kilku tygodni w całym tzw. worku szluknowskim przy granicy z Niemcami.

Przez Varnsdorf przeszedł pochód liczący około 500 ludzi. Porządku pilnowały policyjne oddziały prewencyjne, które kordonem zablokowały manifestantom drogę w kierunku zamieszkanego przez Romów schroniska. Miasto z powietrza monitorował śmigłowiec. Policja poinformowała wieczorem, że zatrzymano dwie osoby, podejrzane o propagowanie rasizmu.

Podobne demonstracje odbywają się regularnie od kilku tygodni we wszystkich miastach regionu: oprócz Varnsdorfu, także w Szluknovie, Rumburku oraz położonym bardziej na południe Novym Borze. Choć oficjalnie organizowane są pod hasłem walki z przestępczością, nikt nie kryje, że są wymierzone w Romów.

Przyczyną protestów są sierpniowe incydenty z udziałem ludności romskiej. W Rumburku grupa około 20 Romów napadła na czterech młodych ludzi wracających z dyskoteki. Jedna osoba została poważnie ranna. Wcześniej kilku Romów z maczetami wtargnęło do baru w Novym Borze i dotkliwie poraniło klientów.

Sytuacja w worku szluknowskim zaognia się jednak od dłuższego czasu z powodu niskich cen nieruchomości. Jak twierdzą mieszkańcy, z innych części kraju do regionu w niekontrolowany sposób zsyłani są ludzie o niskim statusie społecznym. Powstają getta, wzrasta przestępczość, a policja oraz służby socjalne - głównie ze względu na ograniczoną liczbę funduszy i pracowników - nie są w stanie opanować problemu.

W ubiegłym roku do 11-tysięcznego Rumburka wprowadziło się 308 osób. W tym roku - 199. Jak tłumaczył burmistrz miasta Jaroslav Sykaczek, większość z nich jest "problematyczna". Ze względu na incydenty przed miesiącem czeskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wzmocniło siły policyjne na północy.

Premier Czech Petr Neczas oświadczył wczoraj, że w pierwszej kolejności należy zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo i ochronę majątku. Według niego problem powstał przez zbyt szczodrą politykę społeczną.

Dla części naszych obywateli wciąż wygodniejsze jest pobieranie zasiłków społecznych niż praca - powiedział, odnosząc się do wydarzeń w worku szluknowskim. Podkreślił też, że wzmocnione siły policyjne pozostaną w regionie "tak długo, jak będzie trzeba".