Studenci z Hongkongu rozpoczynają tygodniową kampanię nieposłuszeństwa obywatelskiego. To znak protestu wobec narzuconych przez Pekin zasad wyborów szefa lokalnej administracji w 2017 r. - informuje agencja Reutera.

W 2017 roku mieszkańcy Hongkongu będą mogli po raz pierwszy w historii wybrać szefa administracji w wyborach powszechnych, ale tylko spośród niewielkiej liczby kandydatów, zaakceptowanych przez wierny władzom komitet nominacyjny.

Zapowiedź tych ograniczeń skłoniła aktywistów w Hongkongu do zagrożenia Pekinowi paraliżem finansowej dzielnicy metropolii w ramach październikowej prodemokratycznej kampanii.

Początkiem akcji ma być tygodniowy strajk studentów z 24 uniwersytetów i college'ów, w formie m.in. strajków w klasach, zgromadzeń i protestów w ścisłym centrum.

Na razie nie jest jasne, ile osób weźmie udział w akcji. Reuters przypomina, że ostatnie protesty przyciągnęły tysiące ludzi. Prominentni wykładowcy w Hongkongu poparli studentów, a niektórzy zapowiedzieli, że z myślą o strajkujących nagrają swoje wykłady i opublikują je w internecie.

Na kampusie uniwersyteckim ma się odbyć ogromny wiec, którego uczestnicy rozejdą się potem w różne części miasta, m.in. niedaleko siedziby rządu, co zdaniem niektórych może zaostrzyć i tak już napiętą sytuację.

Utrzymywanie kontroli nad domagającym się swoich praw Hongkongiem staje się dla rządu w Pekinie sporym wyzwaniem - zauważa Reuters. Pekin obawia się, że prodemokratyczne apele w Hongkongu i pobliskim Makau (należącej do Chin dawnej portugalskiej kolonii) rozszerzą się na kontynentalne Chiny, zagrażając władzy partii komunistycznej. Władze Hongkongu dystansują się od studenckiej akcji, ale zapowiedziały, że nie będą interweniować.

(abs)