Media przytaczają nowe hipotezy w sprawie tragicznego wypadku autobusu w Szwajcarii: mogły zawieść hamulce. 13 marca w tunelu niedaleko Sierre zginęło 28 osób, w tym 22 dzieci. Trzema autobusami wracały z narciarskiego wypoczynku w Alpach. Jeden z nich z impetem uderzył w ścianę tunelu.

Zobacz również:

Magazyn "L’Illustré" twierdzi, że w tego typu autokarach, który rozbił się w Szwajcarii, już wcześniej występowały problemy z tempomatem, czyli urządzeniem utrzymującym stałą prędkość pojazdu. Według gazety, w tunelu nie ma śladów hamowania. Miało by to świadczyć o tym, że kierowca nie mógł wyłączyć tempomatu.

Szwajcarscy prokuratorzy jeszcze przed planowanym na dziś powrotem do Szwajcarii, chcą porozmawiać z dziećmi ze szkoły w Heverlee. Rodzice dzieci ze szkoły w Lommel na takie przesłuchanie nie wydali zgody.

Śledczy mają nadzieję, że uda im się zdobyć informację o tym, co wydarzyło się na pokładzie autokaru tuż przed wypadkiem. Policja do tej pory nie potwierdza wersji, jakoby kierowca tuż przed katastrofą miał wsadzić płytę DVD do odtwarzacza. W tego typie pojazdów odtwarzać zainstalowany jest za plecami kierującego.

Wiadomo, że kierowca w chwili wypadku był trzeźwy. Sekcja zwłok nie wykazała, by mężczyzna mógł się źle poczuć. Nie wykryto elementów, które pozwoliłyby ustalić przyczyny jakiegoś niedomagania. Dowiemy się o tym więcej w nadchodzących tygodniach - poinformował prokurator Olivier Elsig.

Wypadek w Szwajcarii przeżyło 24 dzieci. 13 z nich nadal przebywa w szpitalach.