​Podczas posiedzenia białoruskiej Rady Bezpieczeństwa omówiono projekt ustawy "O milicji ludowej". Resort obrony wierzy, że liczebność formacji może sięgnąć nawet 150 tysięcy osób. Jej celem ma być "ochrona swojego terenu oraz zapewnienie ładu i porządku wraz z policją". Władze przekonują, że taka formacja jest konieczna, gdyż niepokoją ich działania Zachodu oraz Ukrainy.

Podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa rozpatrzono projekt ustawy dotyczącej utworzenia milicji ludowej. Mówiłem nie raz: każdy człowiek, nie tylko mężczyzna, powinien umieć posługiwać się bronią, przynajmniej po to, by chronić swoją rodzinę, swój dom, ojczysty zakątek, i jeśli to konieczne - kraj, bez którego nie będzie ani zakątka, ani domu, ani nic innego. Wiele osób to rozumie - powiedział prezydent Alaksandr Łukaszenka.

Stosowny dokument został opracowany przez ministerstwa obrony i spraw wewnętrznych. Szef resortu obrony Wiktar Chrenin przekonywał, że konieczność uchwalenia ustawy wynika z dwóch czynników.

Po pierwsze, chodzi o stworzenie dodatkowych warunków dla utrzymania ładu i porządku w czasie stanu wojennego na terytoriach, gdzie będzie najmniej służb i wojsk. Są to nasze osady wiejskie, niektóre małe miasteczka. Drugim czynnikiem jest umożliwienie naszym obywatelom, którzy nie zostaną objęci działaniami mobilizacyjnymi, udziału w obronie kraju - powiedział Chrenin.

Składy, liczebność i zadania milicji ludowych będą określały władze lokalne. Jednak głównym zadaniem milicji ludowej jest przede wszystkim ochrona ich domu, mienia oraz realizacja działań w celu zapewnienia porządku publicznego wspólnie z policją - powiedział Chrenin.

Według wyliczeń, do takiej milicji mogłoby wstąpić 100-150 tysięcy osób. Ministerstwo obrony nie wyklucza jednak, że chętnych może być więcej.

Mamy wystarczającą ilość środków mobilizacyjnych, które są zarejestrowane w naszych komisariatach wojskowych. Sprawdziliśmy i widzimy, że nie wszyscy będą zaangażowani w plan mobilizacyjny. Są to przede wszystkim ludzie, którzy są już przeszkoleni i wiedzą, jak używać broni. Ale nie wykluczamy, że nawet osoby, które nie przeszły przeszkolenia wojskowego, w tym kobiety, mogą zostać ochotnikami - powiedział Chrenin.

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Aleksander Wolfowicz stwierdził, że zwiększenie obronności wynika z tego, co dzieje się poza granicami Białorusi. Widzimy, jak militaryzacja i wzmożona aktywność wojskowa ma miejsce dzisiaj na terytorium sąsiednich państw. Obserwujemy wzrost liczebność wojsk, jednostek, ćwiczeń, lotów rozpoznawczych - i to nie tylko na Zachodzie, ale także od strony naszego południowego sąsiada, niegdyś naszej bratniej Ukrainy - mówił. Białoruś nikomu nie zagraża, ale jesteśmy gotowi, podejmujemy wszelkie kroki w celu ochrony naszych zachodnich i południowych granic - powiedział. 

Reżim w Mińsku od dawna przekonuje, że kraje sąsiadujące prowadzą agresywną politykę wobec Mińska. Łukaszenka krytykował na przykład zwiększenie patroli polskiej straży granicznej podczas kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej. 

Plan Łukaszenki

Plan utworzenia takiej milicji po raz pierwszy pojawił się w maju 2022 roku. Później Alaksandr Łukaszenka powiedział, że do takich działań skłoniła go sytuacja na Ukrainie.

Pomyślałem, że na wszelki wypadek musimy mieć tę milicję ludową, grupę ludzi, w każdej gminie wiejskiej. Będzie ich mało. Może 50 osób. Ale oni też muszą mieć gdzieś przechowywaną broń. Wezwiemy ich na szkolenie - wezmą swoje karabiny, aby mogli chronić swój dom - mówił Łukaszenka, podkreślając jednak, że nie może dojść do "niekontrolowanego rozdawania broni".

Jesienią 2022 roku przeprowadzono eksperyment i utworzono niewielką, 22-osobową milicję w jednej wsi w obwodzie mohylewskim. Resort obrony podkreślał, że zainteresowanie było duże i obywatele "mają potrzebę angażowania się w zapewnienie obronności naszego państwa".

Wielu ekspertów obawia się, że Białoruś może włączyć się bezpośrednio w wojnę w Ukrainie i wysłać tam swoich żołnierzy. Alaksandr Łukaszenka wielokrotnie temu zaprzeczał, jednak prowadzone są różne podejrzane działania. Obywatele białoruscy informują, że dostają wezwania do stawienia się w najbliższych jednostkach wojskowych. Białoruski MON przekonuje, że chodzi o "sprawdzenie gotowości bojowej armii" i wydarzenie było planowane.