Amerykańscy politycy ponownie nie osiągnęli porozumienia w sprawie dopuszczalnego limitu zadłużenia. Na dziś Republikanie i Demokraci zaplanowali trzy spotkania ostatniej szansy. Prawdopodobnie dojdzie do częściowej ugody zawartej w ostatniej chwili.

Wiszące nad Stanami Zjednoczonymi bankructwo nie jest problemem ekonomicznym a politycznym. Prezydent Barack Obama chce zwiększyć dopuszczalny poziom maksymalnego zadłużenia kraju o ponad dwa biliony dolarów.

Nie zgadzają się na to Republikanie, którzy mają większość. Proponują za to bolesny program cięć, które Obama może zawetować.

Jeśli nie będzie zgody, to sekundę po północy, drugiego sierpnia nasz kraj pierwszy raz w historii straci zdolność pożyczania pieniędzy - ostrzega Jay Carney rzecznik białego domu.

Będzie to oznaczało, że Ameryka nie spłaci na czas swoich obligacji, że emeryci, bezrobotni, policjanci i żołnierze nie dostaną czeków z wypłatami, a szkoły i muzea zostaną zamknięte.

Jeżeli politycy nie dojdą do porozumienia to drugiego sierpnia Ameryka osiągnie maksymalny dopuszczalny poziom zadłużenia. Niewypłacalność Stanów Zjednoczonych byłaby wydarzeniem bez precedensu, rynki mogą więc zareagować paniką. Na początek mocno straciłyby giełdy.

Jeżeli ruszy wyprzedaż akcji, w górę poszybują ceny zagranicznych walut. W Polsce podrożałby zwłaszcza frank szwajcarski. Poziom 3, 50 wyglądałby wtedy na bardzo przyjemny. To jest totalna przecena wszystkiego na świecie, bo nie ma nic bardziej wiarygodnego niż Ameryka - prognozuje ekonomista Ryszard Petru.

W górę poszłaby więc również cena dolara. Wraz z nią automatycznie podrożeją paliwa.