Bezdomni i najbiedniejsi z Lublina mogą zostać pozbawieni posiłków wydawanych przez Bractwo Miłosierdzia imienia św. Brata Alberta. W kuchni trzeba bowiem założyć nową windę do posiłków, bo stara, wysłużona - po prostu się zepsuła. Problem w tym, że bractwa nie stać na wydatek rzędu 24 tysięcy złotych. Bo móc karmić bezdomnych, pracownicy kuchni - tymczasowo - noszą zupę... w wiadrach.

Instalacja nowej windy już się rozpoczęła, bo firma odpowiedzialna za prace zgodziła się poczekać na pieniądze tak długo, jak będzie trzeba. Problem w tym, że nie wiadomo, skąd wziąć taką sumę - Bractwo dysponuje bowiem zaledwie 4 tysiącami złotych na ten cel. To oznacza, że do pełnej kwoty brakuje kolejnych 20 tysięcy złotych. Bractwo nie ukrywa, że liczy na wsparcie darczyńców.

Tymczasem prawda jest taka, że pozbawiona windy kuchnia powinna zawiesić działalność, bo noszenie zupy w wiadrach - jak czynią to pracownicy, by móc karmić ubogich - jest niezgodne z przepisami sanitarnymi. Musimy nosić zupę w wiadrach z kuchni w piwnicy na parter, ale innego wyjścia nie ma - mówi Barbara Fatyga, szefowa kuchni. W każdej chwili mogą się pojawić inspektorzy sanitarni i zakazać nam tego, ale jak mamy powiedzieć ponad 300 osobom dziennie, że nie dostaną zupy? - mówi. Staramy się jak możemy. Jedno wiadro to 10-12 litrów. Tylko dzisiaj ugotowano 300 litrów dla biednych i bezdomnych. W większości pracują kobiety, więc to dodatkowy kłopot, ale musimy dać radę - wyjaśnia Fatyga.

Nie było szans na remont starej windy


Stara winda miała ponad 20 lat. Nie dało się jej już remontować - nie było nawet części. Zresztą zastrzeżenia do niej już rok temu miał Urząd Dozoru Technicznego. Czas łatania na siłę się skończył - mówi Wojciech Bylicki, prezes Bractwa Miłosierdzia. Nowa jest w trakcie instalacji. Do jutra panowie powinni skończyć. Czeka nas jeszcze uzyskanie odbioru technicznego i dopuszczenie przez sanepid. To może potrwać co najmniej kilka dni. Liczymy na wyrozumiałość inspektorów. Może nam nie zakażą działalności do tego czasu - wyjaśnia.

Dodaje jednocześnie, że największym problemem są w całej sprawie pieniądze. Nie planowaliśmy takiego wydatku. Pieniądze, którymi dysponujemy starczają na bieżące funkcjonowanie. Większe sumy będziemy mieli dopiero z darowizn podatników, ale to dopiero maj, czerwiec. Brakuje nam 20 tysięcy złotych - przyznaje.