Po czterech latach zatrzymano Włocha, który oszukał ponad tysiąc osób z całej Polski. Prowadząc "firmę-piramidę" o nazwie Pier&Gio wyłudził od Polaków ponad 3 mln złotych. 71-letni dziś Piergiorgio L. był poszukiwany od połowy 2008 roku, kiedy to zniknął wraz z pieniędzmi klientów.

Piergiorgio L. został zatrzymany na terenie Włoch na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Po przewiezieniu do Polski mężczyzna został przesłuchany. Nie przyznał się do winy, ale udzielił wyjaśnień, o których nie mogę mówić ze względu na dobro śledztwa. Właśnie sprawdzamy wiarygodność tych wyjaśnień - poinformowała szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście Renata Klonowska.

Oszukał tysiąc Polaków

Firma Pier&Gio została założona przez Piergiorgio L. jesienią 2007 roku. Jej główną siedzibą był Gdańsk, miała jednak swoje filie w dziewięciu innych miastach, m.in. w Warszawie, Olsztynie, Toruniu i Bydgoszczy.

Klienci firmy umieszczali na swoich autach naklejki z reklamami mało znanych produktów. W zamian mieli otrzymywać około 900 zł miesięcznie. Warunkiem zawarcia umowy była wpłata około 2,7 tys. zł kaucji.

Przez pierwsze miesiące swojej działalności firma wywiązywała się z zawartych umów. W połowie czerwca 2008 roku klienci, którzy zjawili się po kolejne wypłaty w gdańskiej siedzibie spółki, zastali zamknięte drzwi. Podobnie było w innych miastach w Polsce. Właściciel firmy zniknął, a na koncie spółki stwierdzono brak pieniędzy pochodzących z kaucji wpłaconych przez ponad tysiąc osób.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście. Poszukiwania Włocha na terenie Polski nie przyniosły rezultatu. Równocześnie prokuratura zwróciła się do włoskiej policji z prośbą o sprawdzenie, czy osoba, za którą podawał się założyciel firmy, rzeczywiście istnieje. Włosi potwierdzili, że osoba taka znajduje się w ich ewidencjach. Jednak bez Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) strona włoska - nawet gdyby ustaliła miejsce pobytu mężczyzny - nie miałaby podstaw do zatrzymania go. ENA został wydany przez gdański sąd pod koniec lipca 2010 roku.

Justyna Satora