Urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu, podległej resortowi skarbu, robili wszystko, co było w ich mocy, aby w przetargu na odkupienie majątków stoczni w Gdyni i Szczecinie zwyciężył jeden oferent. Rozważała nawet jego przerwanie - donosi "Wprost". Tygodnik twierdzi, że dotarł do raportu CBA, jaki dostały najważniejsze osoby w państwie.

Według dokumentów, które publikuje tygodnik "Wprost", nie sam przebieg przetargu budzi wątpliwości, ale to, co działo się wokół niego. Operacja CBA o kryptonimie "Hornet" miała pokazać, jak państwowi urzędnicy robią wszystko, by zakłady przeszły w ręce tajemniczego katarskiego nabywcy.

W dokumentach pojawiły się nazwiska szefa Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciecha Dąbrowski i jego zastępcy Jacka Goszczyńskiego. Dokumenty CBA zawierają między innymi stenogramy rozmów obu panów, którzy o katarskim inwestorze - mówią "nasz". W jednej z rozmów Dąbrowski mówi Goszczyńskiemu: Cześć - siedem sztuk jest, ale oczekiwanego nie ma (...)

W dokumentach CBA przewijają się też nazwiska ministra skarbu Aleksandra Grada oraz jego zastępcy Zdzisława Gawlika. Temu ostatniemu Dąbrowski - jak czytamy na stronach "Wprost" - miał powiedzieć, że dowiedział się od Jacka Goszczyńskiego, iż (...) szef szefów, że tak powiem, ma rozmawiać z Katarem.

Katarczyk, jak wynika z dokumentów, był faworyzowany od samego początku; od chwili rejestracji. Przetarg ogłoszono 16 marca 2009 roku. Do końca kwietnia zainteresowani inwestorzy mieli złożyć oświadczenia i wpłacić wadium. Jednak pieniądze od Katarczyków nie wpłynęły w terminie. Wadium pojawiło się na koncie dopiero 8 maja. Dzień wcześniej poinformowano, że termin wpłaty został przesunięty.

30 kwietnia szef ARP rozmawiał z jednym ze swych pracowników, który informował go, że jest oświadczenie od przyjaciół, ale nie ma kasy i może nie być (...) niech oni by przesłali potwierdzenie przelewu, by potem bank był w stanie zaksięgować to z dzisiejszą datą (...)

Grad chciał "przerwać" przetarg

W pierwszym dniu przetargu 13 maja 2009 okazało się, że katarski inwestor potrzebuje więcej czasu na "uzgodnienia". Chciał wycofać się z przetargu. Wówczas to - jak wynika ze stenogramów rozmów - internetowy przetarg na sprzedaż stoczni chciał przerwać minister skarbu Aleksander Grad.

Szef Agencji Rozwoju Przemysłu raportował mu, że zgłosiło się już 10 podmiotów zainteresowanych kupnem stoczni, ale nie ma ciągle tego, którym jesteśmy zainteresowani. Wówczas Grad miał dopytywać o możliwość przerwania przetargu. Czy wyście analizowali możliwość przerwania tej procedury? (...) bo my tu walczymy, różne rozmowy itd. Natomiast pytanie, co zrobić jeżeli oni będą chcieli mieć odłożenie tego w czasie, czy można coś takiego zawiesić?

Według raportu, przez cały czas trwania przetargu urzędnicy państwowi informowali przedstawiciela katarskiego inwestora o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty. Z dokumentów tych wynika także, że urzędnicy Agencji mieli zniechęcać innych inwestorów, którzy interesowali się kluczowymi składnikami stoczni, by stawali oni do przetargu.

Katarczycy nie istnieli

Z dokumentów, które publikuje tygodnik, wynika, że "katarski inwestor" nie tylko nie miał pieniędzy na zakup polskich zakładów, ale mógł w ogóle nie istnieć. Według materiałów CBA, strona rządowa nie miała pojęcia, kto kryje się za tajemniczym katarskim inwestorem. Gorączkowe rozmowy w tej sprawie szefa Agencji i wiceministra skarbu miały trwać na kilka godzin przed ogłoszeniem informacji o zwycięzcy przetargu na majątek stoczni. Obaj urzędnicy starali się znaleźć informacje na temat spółki w internecie.

Według analizy Biura, jedną z głównych postaci w całej sprawie był za to libański handlarz bronią Rahman Abdul El-Assir. Libańczyk domagał się od Ministerstwa Skarbu zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar. Z dokumentu CBA wynika, że 26 milionów złotych wadium Abdul El-Assir wpłacił z własnych pieniędzy.

Rząd nie komentuje sprawy

Choć Agencja Rozwoju Przemysłu zapewnia, że nie doszło do żadnych nieprawidłowości podczas przetargu, to minister skarbu zawiesił w obowiązkach osoby związane ze sprzedażą stoczni. To może oznaczać tylko jedno - mówi Grzegorz Napieralski. To jest już przyznanie do winy.

Rząd na razie milczy w sprawie ujawnionych dokumentów CBA. Rzecznik gabinetu Donalda Tuska - Paweł Graś poproszony przez dziennikarza RMF FM o komentarz powiedział jedynie: Jak się zapoznamy, to się będziemy odnosić do treści. Naszym reporterom nie udało się skontaktować z ministrem skarbu; telefon Aleksandra Grada - milczy. W CBA Mateusz Wróbel usłyszał tylko, że w tej sprawie nadal obowiązuje wczorajsze oświadczenie szefa Biura.

O aferze stoczniowej 5 i 9 października Centralne Biuro Antykorupcyjne zawiadomiło prezydenta, premiera i prezydia Sejmu oraz Senatu. Po przekazaniu dokumentów, kancelaria premiera zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przy sprzedaży majątku stoczniowego. Jednocześnie złożono doniesienie na szefa CBA. Szef kancelarii premiera zarzucił Mariuszowi Kamińskiemu, że nie dopełnił obowiązków, nie zawiadamiając prokuratury o aferze.