Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie motocyklisty, który pędził przez Gdańsk i Sopot ponad 250 km na godzinę, a potem chwalił się tym w internecie. Śledczy uznali, że kierowca nazwany przez internautów „Frogiem na motorze” nie stworzył zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym. Ucierpieć mogło bowiem zbyt mało osób.

Z opinii biegłego, który ocenił styl jazdy motocyklisty, wynika, że kierowca ryzykował zderzenie z innymi pojazdami trzykrotnie. Za pierwszym razem mogło to stworzyć zagrożenie bezpieczeństwa dla sześciu osób naraz. W dwóch kolejnych przypadkach zagrożonych było za każdym razem po pięć osób. Jak tłumaczą śledczy, to jednak za mało, by mówić o niebezpieczeństwie sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Takie niebezpieczeństwo musi bowiem dotyczyć zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób.

Istotne jest to sformułowanie "wielu osób". Ile to jest to wiele osób? O tym przepisy postępowania karnego nie mówią wprost, ale opierając się na dotychczasowych poglądach doktryny i orzecznictwa Sądu Najwyższego "wiele osób", to co najmniej 10. Zatem w realiach tej sprawy takie znamię nie zaistniało. Stąd nasza decyzja o umorzeniu sprawy - tłumaczy naszemu dziennikarzowi prokurator Renata Klonowska. Dodaje, że sprawa ponownie trafi teraz do policji, bo ewidentnie doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Była to sytuacja, że kierowca motocykla naruszył i zasady dotyczące zachowania odpowiedniej prędkości i przestrzegania znaków drogowych. To nie ulega żadnej wątpliwości. To już będzie zadanie policji, żeby w tej sprawie przede wszystkim udowodniła winę sprawcy - mówi Klonowska.

Policja - jeśli już ustali, kto pędził motorem przez Gdańsk -  będzie mogła skierować do sądu wniosek o ukaranie kierowcy za kilkadziesiąt popełnionych wykroczeń. Na razie nie dostaliśmy z prokuratury postanowienia o umorzeniu. Gdy sprawa wróci do nas, w dalszym ciągu będziemy prowadzili wszelkie czynności  zmierzające do ustalenia sprawcy. Nie odpuszczamy tej sprawy, będziemy dążyli do ukarania motocyklisty za popełnione wykroczenia - mówi reporterowi RMF FM Joanna Skrent z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. 

Do niebezpiecznego rajdu ulicami Gdańska i Sopotu doszło na początku października. Film z nieodpowiedzialnej i ryzykownej jazdy został umieszczony w internecie. Widać na nim, jak kierowca ponad 20 razy przejeżdża na czerwonym świetle. Trasę z Podwala Przedmiejskiego w Gdańsku do okolic Kamiennego Potoku w Sopocie pokonuje w nieco ponad 7 minut. Przy przepisowej jeździe - nawet w nocy - powinno to trwać około 30 minut.