Prokuratura w Olecku w woj. warmińsko-mazurskim bada doniesienie inkasenta zakładu energetycznego na mężczyznę, który miał go nakłaniać do udziału w zamachu na prezydenta. Ten jednak przekonuje, że jest niewinny i stał się ofiarą pomówień.

W piątek inkasent spisywał licznik prądu w mieszkaniu Franciszka A. Mężczyzna miał powiedzieć że chce zabić Bronisława Komorowskiego za to, że przedłużył o kolejne pół roku polską misję bojową w Afganistanie. Franciszek A. ma syna, który tam służy.

Jeszcze w tym samym dniu Prokuratura w Olecku wszczęła czynności procesowe w trybie art. 308 Kodeksu postępowania karnego, który stosuje się "w wypadkach niecierpiących zwłoki". W ciągu jednego dnia przeszukano dom Franciszka A. w pobliżu Bań Mazurskich i przesłuchano cztery osoby, mogące mieć związek ze sprawą.

W mieszkaniu podejrzewanego nie znaleziono żadnej broni - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski. Dodał, że Franciszek A., który jest byłym policjantem, jeszcze kilka lat posiadał pistolet i pozwolenie na broń.

Franciszek A. przekonuje, że jest niewinny i stał się ofiarą pomówień ze strony inkasenta, a cała historia jest wynikiem sprzeczki między nimi.

Prokuratorskie postępowanie ma wyjaśnić "znaczące sprzeczności w zeznaniach" poszczególnych osób. W najbliższych dniach prokuratura oceni, czy wydać postanowienie o wszczęciu śledztwa i przedstawić zarzuty w tej sprawie. Postępowanie prowadzone jest w kierunku podżegania do zamachu na głowę państwa, czyli zbrodni z art. 134 kodeksu karnego - zagrożonej karą od 12 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia.