W większości polskich kopalni górnicy mieli wadliwe aparaty ucieczkowe. Zaledwie w czterech zakładach - w aparatach, które mają ratować życie - usterek nie stwierdzono. Takie są wyniki kontroli zleconej spółkom węglowym przez Wyższy Urząd Górniczy.

Najwięcej usterek stwierdzono w kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego. Dlatego szefowie spółki postanowili od razu wymienić całą wadliwą partię aparatów.

Skontrolowano 2 tys. sztuk aparatów KA-60, tej najstarszej produkcji. Usterki stwierdzono w około 18,6 proc. - mówiła Jolanta Talarczyk, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego.

Pozostałe spółki stopniowo będą albo kupować nowy sprzęt, albo - dzięki umowie z polskim producentem - wymieniać stare aparaty na sprzęt, który ma już nieco inną, nowszą konstrukcję.

Wszystkich aparatów wymienić od razu się nie da, bo akurat tego konkretnego modelu jest w kopalniach ponad 50 tysięcy sztuk. Za to codziennie teraz w każdej kopalni sprawdzanych jest od 20 do 50 aparatów ucieczkowych.

Taki aparat ma na wyposażeniu każdy górnik i obowiązkowo musi go zabierać pod ziemię. W razie sytuacji ekstremalnych aparat daje szansę ucieczki z zagrożonego rejonu. Dzięki niemu można oddychać przez około godzinę.

(ug, abs)