Do "15-20" strzałów z wiatrówki w ręce i nogi pokrzywdzonego z ok. 1,5 metra przyznał się mężczyzna współoskarżony o fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 44-letnim bezdomnym. Proces 23-letniego Mateusza Ch. i 40-letniego Artura M. rozpoczął się przed starogardzkim sądem.

Do "15-20" strzałów z wiatrówki w ręce i nogi pokrzywdzonego z ok. 1,5 metra przyznał się mężczyzna współoskarżony o fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 44-letnim bezdomnym. Proces 23-letniego Mateusza Ch. i 40-letniego Artura M. rozpoczął się przed starogardzkim sądem.
Oskarżeni na sali rozpraw Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim / Adam Warżawa /PAP/EPA

Żałuję tego, co zrobiłem, zrobiłem bardzo źle - powiedział przed sądem Artur M., opowiadając, jak kazał bezdomnemu Wojciechowi H. najpierw ustawić się pod drzwiami łazienki, a następnie oddał w jego kierunku strzały z wiatrówki.

Oskarżony podkreślił jednak, że bezdomny zgodził się na to. Nie miał do mnie o to pretensji. Na każdym kroku nas oszukiwał, okradał z pieniędzy i sam przyznał, że musi za to ponieść jakąś karę - wyjaśnił.

Artur M. mówił, że jak zobaczył zakrwawionego pokrzywdzonego, to postanowił wraz z Mateuszem Ch. zaprowadzić go do szpitala. Pokrzywdzony szedł o własnych nogach, jeszcze piwo z nami wypił w domu. Potem dostał od nas pieniądze na kolejne piwo i poszedł je kupić na stację benzynową. I już do nas nie wrócił, a następnego dnia zostaliśmy zatrzymani. Pokrzywdzony pił codziennie, mówił, że nie może żyć bez alkoholu - dodał.

W trakcie śledztwa ustalono, że bezdomny przez dwa miesiące mieszkał u jednego z oskarżonych. W zamian za lokum pomagał w remoncie i wykonywał drobne domowe prace na rzecz obu oskarżonych. Przez ten czas Mateusz Ch. i Artur M. mieli grozić pokrzywdzonemu i znęcać się nad nim, "bijąc go, raniąc ostrymi przedmiotami oraz strzelając do niego z wiatrówki".

Gdy w lutym 2017 roku 44-latek trafił w do szpitala (pogotowie wezwał pracownik stacji benzynowej, na której bezdomny robił zakupy), stwierdzono u niego 18 ran obu rąk i nóg powstałych w wyniku postrzałów ze śrutowej broni pneumatycznej. Na całym ciele miał liczne rany cięte i tłuczone.

Artur M. zaprzeczył też, że w inny sposób, oprócz strzelania z wiatrówki, znęcał się nad bezdomnym. Na pytanie prokuratora, skąd w takim razie wzięły się u pokrzywdzonego tak liczne rany, odpowiedział: Nie wiem, skąd miał rany cięte. Często się przewracał, miał śliskie buty.

Wojtek mówił, że ma z nami dobrze: dostaje papierosy, jedzenie, może też wypić, braliśmy go nawet do kina - zaznaczył Artur M.

Drugi z oskarżonych Mateusz Ch. nie przyznał się do bicia i katowania pokrzywdzonego.

Nie zadawałem mu żadnych ran ani nożem, ani maczetą, te rany miał wcześniej. Chodził cały czas obdrapany, przewracał się na ulicy. Wojciech H. to był znajomy Artura. Zgodziłem się mu pomóc i przyjąć do mieszkania, ale żeby nie robił żadnej meliny. Wojtek zaczął nas jednak okradać, najpierw znikały nam drobne kwoty, ale potem i większe. Mi ukradł 100 zł, a Arturowi 500 zł. Chcieliśmy go raz wyrzucić z mieszkania, ale Artur uznał, żeby dać mu jeszcze jedną szansę - wyjaśnił oskarżony.

Na pierwszy termin procesu został też wezwany we wtorek jako świadek Wojciech H., ale nie stawił się w sądzie.

Kolejna rozprawa przed starogardzkim sądem została zaplanowana na 6 marca.

(j.)