​Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia dziś po południu postanowił, że 24-letni Patryk D., który w weekend w centrum Warszawy, kierując leasingowanym porsche, śmiertelnie potrącił pieszego, spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

Dziś rano Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia rozpoznawał wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Patryka D., którego wczoraj oskarżono o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Do tragedii doszło w nocy z soboty na niedzielę, w centrum Warszawy.

Kierujący porsche 24-latek, jadąc ulicą Marszałkowską, miał wyprzedzić inny pojazd, znacznie przekroczyć prędkość i potrącić przechodzącego w niedozwolonym miejscu niepełnosprawnego mężczyznę. Z ustaleń wynika, że podejrzany nie przyznał się do winy ani przed prokuratorem, ani w dzisiaj przed sądem.

Sąd uchylił się do wniosku prokuratora

Po godzinie 15 sąd przychylił się do wniosku prokuratora i postanowił, że Patryk D. spędzi w areszcie najbliższe 3 miesiące. Mężczyźnie grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.

Śledztwo ws. wypadku ze skutkiem śmiertelnym, do którego doszło w nocy z soboty na niedzielę przy ul. Marszałkowskiej 104 w Warszawie, nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ w Warszawie. Po zdarzeniu Patryk D. został zbadany alkomatem i narkotestem, pobrano mu także krew do badań toksykologicznych. Wyniki dwóch pierwszych testów dały wynik negatywny, mężczyzna został zwolniony do domu. Jednak w poniedziałek, na polecenie prokuratora, Patryk D. został zatrzymany pod zarzutem spowodowania śmiertelnego wypadku.

Podejrzany naruszył zasady bezpieczeństwa

Prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie podała, że z aktualnych ustaleń śledztwa wynika, że podejrzany naruszył dwie zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym - obowiązek zachowania szczególnej ostrożności podczas wyprzedzania, jak również poruszania się z prędkością zapewniającą zapanowanie nad pojazdem.

Do potrącenia pieszego doszło poza przejściem dla pieszych, w miejscu niedozwolonym. Ale poruszający się z prawidłową prędkością inny kierowca zatrzymał się i ustąpił pierwszeństwa pieszemu. Kierujący porsche Patryk D. wyprzedził ten samochód i uderzył w poruszającego się o kulach mężczyznę, który zginął na miejscu. Patryk D. usłyszał zarzut posiadania substancji psychotropowej w postaci mefedronu, ujawnionego podczas przeszukania mieszkania - podała prok. Skrzyniarz.

W sprawie zabezpieczono m.in. nagrania z monitoringu miejskiego, przesłuchano także bezpośrednich świadków zdarzenia. W najbliższych dniach odbędzie się sekcja zwłok zmarłego mężczyzny, zostanie także powołany biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych, którego ekspertyza pozwoli śledczym na ustalenie, z jaką prędkością Patryk D. poruszał się w chwili zderzenia z pieszym. Po uzyskaniu opinii toksykologicznej krwi podejrzanego będzie możliwe ostateczne stwierdzenie, czy mężczyzna nie był pod wpływem żadnej substancji psychoaktywnej.

Patryk D. był w przeszłości karany za wykroczenia drogowe i w przeszłości miał zatrzymywane prawo jazdy. Samochód, którym potrącił pieszego był leasingowany.

Tożsamość ofiary była organom ścigania przez kilka dni nieznana. Na policję zgłosiły się jednak osoby bezdomne, zaniepokojone nieobecnością kolegi. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie potwierdziła dziś, że pod kołami porsche zginął mężczyzna urodzony w 1976 roku, żyjący od wielu lat na ulicy. Sekcja zwłok ofiary odbędzie się w czwartek o godz. 11.

"Motoryzacyjny patoinfluencer"

O sprawie na Facebooku napisało m.in. stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. To motoryzacyjny patoinfluencer Pat.Derra zabił w sobotę pieszego na Marszałkowskiej. Chwalił się w social media jazdą 300 km/h - przekazali aktywiści. Zabił pieszego poruszającego się o kulach. Wjechał w niego z taką siłą, że jego szczątki były rozrzucone na kilkanaście metrów. Ile musiał jechać? Policja nie podała tej informacji, za to zaczęła od razu przerzucać winę na ofiarę, pisząc kłamstwa o "przechodzeniu w niedozwolonym miejscu" - dodało MJN. 

Według aktywistów, w sobotę w Warszawie odbywały się nielegalne nocne wyścigi, za co winę ponosi "Polska Policja, która latami zajmowała się rozdawaniem odblasków pieszym zamiast infiltrować znane wszystkim grupy FB poświęcone nocnym wyścigom po mieście i wyłapywaniem potencjalnych drogowych zabójców" - dodano. MJN podaje, że Patryk D., który dotychczas był aktywny w mediach społecznościowych, tuż po wypadku zablokował dostęp do swoich profili.