Kontrowersyjna rozmowa komendanta wojewódzkiego policji w Opolu z podwładną z 25 października 2012 roku zarejestrowana została przypadkowo przy pomocy urządzenia do prowadzenia telekonferencji, a nie na skutek celowego użycia przez inną osobę zewnętrznego urządzenia podsłuchowego. Do takiego wniosku doszła prokuratura w Legnicy. Dlatego śledczy umorzyli postępowanie w tej sprawie. Decyzja jest nieprawomocna.

Postępowanie prowadzone przez śledczych miało wyjaśnić, czy w związku z nagraniem nie doszło do posłużenia się urządzeniem podsłuchowym w celu nieuprawnionego uzyskania informacji, kto to zrobił oraz kto zdobytą w taki sposób informację przekazał innej osobie. Ustalono jednak, że komendant po samodzielnym zalogowaniu się do systemu nie włączył funkcji uniemożliwiającej nagrywanie rozmów prowadzonych w swoim gabinecie.

Aby doszło do realizacji znamion przestępstwa z art. 267 § 3 kk do uzyskanie dostępu do informacji musi nastąpić bez uprawnienia, czyli mieć charakter nielegalny, a zatem sprawca musi działać w celu zdobycia informacji dla niego nieprzeznaczonej. W niniejszej sprawie nagrania dokonano w sposób zgodny z prawem na skutek nieostrożności komendanta. Nie stanowi zaś przestępstwa nieumyślne zapoznanie się z informacją przez pracownika komendy poprzez przypadkowe podsłuchanie, czy też odsłuchanie rozmowy telefonicznej - tak prokuratura uzasadnia decyzję o umorzeniu śledztwa.

Ponieważ informacja nie została uzyskana w sposób bezprawny, nie stanowiło również przestępstwa ujawnienie jej osobie nieuprawnionej, a w tym przypadku mediom - dodaje prokuratura.

Śledczy nie ustalili, kto ujawnił nagranie - mimo że przeprowadzono badania daktyloskopijne oraz biologiczne (DNA) zabezpieczonych kopert oraz płyt CD, na których zapisano zarejestrowano rozmowę.

W maju ubiegłego roku do redakcji "Nowej Trybuny Opolskiej" trafiło 18-minutowe nagranie, przesłane przez anonimowego informatora. Gazeta podała, że komendant został potajemnie nagrany podczas rozmowy z wysoko postawioną oficer policji, a "w rozmowie pełnej zażyłości mieszają się wątki służbowe i obyczajowe". Po kilku miesiącach postępowania w legnickiej prokuraturze ustalono, że rozmowa między byłym komendantem i policjantką odbyła się w momencie, gdy przygotowana już była i włączona aparatura nagrywająca przed zaplanowaną na ten dzień telekonferencją z komendantami powiatowymi policji.

Po wybuchu afery policjantka, z którą rozmawiał komendant, została uznana za winną naruszenia dyscypliny służbowej i nieprzestrzegania zasad etyki zawodowej. Nowy komendant wojewódzki zrezygnował z jej ukarania, ale straciła stanowisko naczelniczki Wydziału Komunikacji Społecznej i została przeniesiona do innego wydziału.

Sam opolski komendant został odwołany z funkcji tuż po publikacji nagrania i odszedł na emeryturę.