27 osób usiądzie na ławie oskarżonych w procesie po katastrofie w kopalni Halemba, w której zginęło 23 górników - pisze "Gazeta Wyborcza", odkrywając kulisy tragedii i prowadzonego śledztwa. Dla dyrektora kopalni Halemba i głównego inżyniera do spraw wentylacji zażądam maksymalnej kary 12 lat więzienia - zapowiada prokurator.

Z akt śledztwa wynika, że w kopalni wszyscy wiedzieli, że w chodniku, w którym doszło do wybuchu metanu, jest niebezpiecznie.

Kilkunastu sztygarom i nadsztygarom postawiono podobne zarzuty: celowe narażenie górników na utratę zdrowia i życia; fałszowanie odczytów; poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Nigdy wcześniej tak nie było - podkreśla gazeta.

Opisuje, że dyrektor Halemby Kazimierz D. odmawiał składania wyjaśnień. Był zaskoczony, gdy słyszy zarzuty. Zdziwiony, gdy się dowiedział, że trafi do aresztu. Spędził tam trzy miesiące, wyszedł za kaucją. Przy poprzednich katastrofach w kopalniach zazwyczaj kończyło się na uniewinnieniu, umorzeniu z braku dowodów winy albo karaniu płotek - przypomina "GW".

Prokurator Michał Szulczyński zapowiada, że będzie walczył o surowe kary dla kierownictwa Halemby. Podczas przesłuchań wiele razy pytał podejrzanych, dlaczego świadomie narażali górników na śmierć. Nie usłyszał odpowiedzi - czytamy w "GW".